WIRSKI Ignacy


Nazwisko Świrski znane było na ziemi litewsko-łotewskiej i dotyczyło nie tylko tej postaci. Tłumacz Georgik Wergiliusza Świrski Gabriel z XVI w. ur. się zapewne w Świrzu (ziemia lwowska, woj. ruskie) jest tego przykładem. Wspomniane miasteczko może rzucić światło na pochodzenie tegoż nazwiska. Niektórzy z kolei powołują się na miasteczko Świr na Białorusi, w XVIII w. położone w woj. litewskim, „od którego najprawdopodobniej ród Świrskich wziął swoje nazwisko”.

Ś. ur. się 20 IX 1885 w Ellern na Łotwie (dawne Inflanty Polskie). Był s. Michała i Emilii z domu Saulewicz. Pochodził z rodziny zamożnej; o. jego był właścicielem siedmiu folwarków, postrzegany jako wielki pan, a jednocześnie niezwykle dobry człowiek. Matka natomiast, to kobieta mądra, surowa wobec siebie, ale wyrozumiała dla innych, dla służby folwarcznej. Ignatulek, bo tak go nazywano w dzieciństwie, był czwartym z sześciorga dzieci i najbardziej lubianym. Chrzest przyjął w Agłoni za Dyneburgiem. W szk. był jednym z najzdolniejszych uczniów. Pocz. nauki pobierał w domu rodzinnym. Niespełnionym jego marzeniem – to być ministrantem. Wykształcenie średnie rozpoczął w Dyneburgu (garodskoje uczyliszcze), a zakończył w Petersburgu, w Gim. Aleksandra I. Maturę zdobył jako ekstern. Dalsze studia realizował w Seminarium Duchownym Archidiecezji Mohylowskiej w Petersburgu. Ś. jako alumna, obok nieprzeciętnych zdolności, cechowała pracowitość i skromne mniemanie o sobie.

Po dwuletnim pobycie w Mohylowskim Seminarium (1905-07) został wysłany do Rzymu na dalsze studia filoz.-teol. w Papieskim Uniw. Gregoriańskim. Dużo czytał, chętnie studiował, uczył się jęz. obcych, ale też głęboko przeżywał aktualne problemy dotyczące ówczesnego Kościoła i kwestii społecznej. W Rzymie bowiem dostrzegalne były olbrzymie kontrasty. Z jednej strony turyści reprezentujący arystokrację niem., ang. i ros. – z drugiej natomiast tysiące ludzi biednych, zdeprawowanych i żebrzących. Okazało się, że sceny z biednymi były w akcji antykościelnej celowo reżyserowane przez masonerię. Niepokojącym było dla Ś. pytanie o rolę Kościoła w tym wszystkim. Dlatego poważnie zastanawiał się nad swoim powołaniem. Przyjął jednak święcenia kapłańskie z rąk kard. Basilio Pompiliego 28 X 1913. Pierwszą Mszę św. celebrował przy grobie św. Ignacego Loyoli w kościele Il Gesù. Wcześniej zwieńczeniem studiów był doktorat z filoz. (1910).

Po uzyskaniu doktoratu z teol. (1914) opuścił Rzym i wrócił do Petersburga. Tu został prof. teologii moralnej w Seminarium Duchownym. W 1917 r. został powołany na stanowisko prof. Petersburskiej Akad. Duchownej i wykładał dogmatykę spekulatywną. Był też wykładowcą na wyż. kursach żeńskich im. K. Bestużewa. Niestety, w 1918 r. Akad. przestała istnieć, a Ś. przeniósł się do Dyneburga, gdzie w l. 1918-19 był dyr. gim. pol. Po sześciu miesiącach ta szk. została zamknięta. Wówczas, po pewnej tułaczce w okolicy Drui na Litwie, w połowie 1919 r. Ś. zaczął pracę w WP, pocz. na stanowisku kapelana szpitala zapasowego w Baranowiczach, jesienią t. r. został prob. garnizonu mińskiego, w 1920 r. prob. IX Dywizji. W VIII 1920 zachorował na czerwonkę i znalazł się w Szpitalu Ujazdowskim w W. Od I 1921 był dziekanem IV Armii, a po jej likwidacji – kapelanem garnizonu w Zegrzu. Pobory swoje oddawał wówczas na środki sanitarne dla rannych. Była wojna, front ros. i niem. Ludzie umierali, trupiarnia zapełniała się po brzegi, nie było odpowiednich warunków dla ich grzebania. Kapelan z braku innych rąk do pracy sam kopał doły na cm.

Pracę w wojsku zakończył 17 IX 1921 i wkrótce został mianowany ppłk. rezerwy. We IX t. r. Ś. został mianowany prof. nadzw. USB w Wilnie. Wkrótce został dziekanem Wydz. Teologicznego tejże uczelni. Jako prof. wykładał na tym Wydz. do 1939 r. i miał zajęcia obok teol. moralnej, również z teol. pasterskiej i z filoz. Jednocześnie w r. szk. 1921/22 uczył propedeutyki filoz. w klasie maturalnej w Państw. Gim. im. Elizy Orzeszkowej w Wilnie. Z bp. wileńskim Jerzym Matulewiczem oprac. projekt przyłączenia wileńskiego WSD do Wydz. Teologicznego USB. Był to okres bardzo pracowity; obok pracy dydaktycznej, dochodziły inne funkcje; on właściwie organizował ten Wydz., nawiązywał kontakty ze Stolicą Apostolską, z Episkopatem, prowadził jednocześnie duszpasterstwo akad. Doprowadził do przyznania stypendiów studentom narodowości białoruskiej. W tej pracy Ś. wykazał serdeczną życzliwość dla młodzieży akad., pomagał jej jako dydaktyk, pedagog i ojciec; bardziej potrzebujących wspierał materialnie. Jako prof. dbał o prawdę nauk., był promotorem i recenzentem wielu prac nauk. W wykładach był jasny, logiczny, wnikliwy, a jednocześnie przedstawiał prawdę poglądowo, jęz. prostym, sugestywnym, pełnym ilustrujących porównań. Jego wykłady były interesujące, dzięki czemu uczęszczało na nie wiele świeckich osób. Jako naucz. akad. wobec studentów był wymagający, ale jednocześnie życzliwy i sprawiedliwy.

Czynnie uczestniczył w senackich komisjach: statutowej, ds. nauczania i wychowania, administracyjnej, budżetowej i bibliotecznej. Prawdopodobnie wówczas poznał Stanisława Pigonia, z którym potem przyjaźnił się do końca życia. Ś. brał udział w pracach Tow. Przyjaciół Nauk w Wilnie oraz Polskiego Tow. Teologicznego. Przewodniczył sekcji filoz. moralnej na Międzynarodowym Kongresie Filozofii Tomistycznej (28-30 VIII 1934 w P.) i wygłosił referat Czystość życia małżeńskiego według nauki św. Tomasza. D. 17 IX 1937 Ś. otrzymał tytuł prof. zw. Na zjeździe Polsk. Tow. Teologicznego i Związku Zakładów Teologicznych w Kr. (1938) wygłosił referat Do walki o dobrą książkę, w którym wykazał szkodliwą dominację Żydów na rynku wydawniczym. Ś. był prelegentem na trzydniowych kursach duszpasterskich w Wilnie oraz podczas cyklu prelekcji dla Akcji Katolickiej i Związku Polskiej Inteligencji Katolickiej. Jako moralista interesował się przede wszystkim etyką małżeńską, eugeniką, palingenezą oraz teol. moralną prawosławną.

Szeroki był wachlarz zainteresowań Ś. – głębokiego myśliciela, moralisty i psychologa. Interesowały go tematy filoz. i zagadnienia natury społ.-etycznej. Dzięki znajomości jęz., kultury, a przede wszystkim psychiki ros. był cenionym ekspertem w problematyce unii z Kościołem prawosławnym. Na tym polu współpracował z bp. Zygmuntem Łozińskim.

W 1939 r., po zamknięciu USB, Ś. podpisał się pod protestem do władz litewskich w obronie uczelni i przeniósł się do Wileńskiego Seminarium Duchownego, gdzie wykładał psychologię i teol. moralną. Podczas okupacji niem. pomagał ukrywać Żydów i opiekował się siostrami z wileńskiego klasztoru Misjonarek Świętej Rodziny. 3 III 1942 Niemcy aresztowali prof. i alumnów tegoż Seminarium wywożąc prof. do obozu, a alumnów na roboty przymusowe do Niemiec. Ś. podczas tej akcji był przypadkowo nieobecny w Seminarium. Ponieważ nie mógł już pracować na dotychczasowym stanowisku, ukrył się na wsi jako ogrodnik na plantacji tytoniu u Heleny i Jerzego Ziemackich w Zacharyszkach pod Jaszunami. Po dwóch l. ukrytego życia ujawnił się w VIII 1944; został pomocnikiem wikariusza wileńskiej par. pw. Wszystkich Św. i równocześnie podjął wykłady z teol. moralnej w Sem. Wileńskim. Dbał o stronę techniczną wydawanego w Wilnie konspiracyjnego dwutygodnika „Ojczyzna” i prawdopodobnie współpracował z pismem Związku Polaków „Za Naszą i Waszą Wolność”.

Już jednak w 1945 r. trzeba było opuścić Wilno oddane Litwie. Ś. przybył do Białegostoku, gdzie został mianowany rektorem miejscowego WSD. Był oddany pracy nauk., okazał się profesjonalistą, gdy pełnił powierzone mu funkcje, ale też doskonale rozumiał i cenił swoje kapłaństwo. Świadczy już o tym jego wewnętrzna walka, jaką przeżywał przed święceniami. Podczas złotego jubileuszu kapłaństwa ks. K. Miszczak, rektor seminarium siedleckiego, podkreślił u dostojnego Jubilata, że po święceniach kapłańskich stanął „w szeregach wybitnych kapłanów, owianych duchem Bożym”. Praca nauk. i pedagogiczna nie zacieśniała jego kręgu działania. Ś. bowiem swoim szerokim sercem ogarnął młodzież akad., biednych, głodnych, strapionych, dla których stał się prawdziwym ojcem. Śpieszył im w potrzebie z pomocą materialną i duchową. Sam Jubilat stwierdził, że kapłan winien być osobą duchowną (człowiekiem duchowym) w przeciwieństwie do człowieka cielesnego; mówiąc o kapłaństwie podkreślił najczcigodniejszą i najzaszczytniejszą jego godność, której żadna inna dorównać nie może. Wśród rozlicznych zajęć znajdował jeszcze czas na konfesjonał jako znany powiernik wielu serc ludzkich. W czasie uniwersyteckich rekolekcji najdłuższe szeregi oblegały konfesjonał ks. Ś. Wspomniany rektor seminarium w S. powiedział również: „Bogaty to był okres Twej posługi kapłańskiej, w którym zajaśniałeś wielkim darem mądrości Bożej, cichością i dobrocią serca, prostotą życia. Spodobały się Bogu zalety Twego serca i ta cicha praca kapłańska, która dostojeństwu Twemu dodała tyle uroku i wdzięku. Z katedry profesorskiej powołała Cię Opatrzność Boża na katedrę biskupią, na Pasterza diecezji siedleckiej”.

To się stało 12 IV 1946 z nominacji papieża Piusa XII. Konsekracja bp. Ś. odbyła się 30 VI t. r. w kościele farnym w Białymstoku. Gł. konsekratorem był August kard. Hlond, prymas Polski wraz z abp. Wileńskim Romualdem Jałbrzykowskim i bp. łomżyńskim Stanisławem Kostką Łukomskim. Ingres nowego bp. do katedry siedleckiej miał miejsce 4 VII 1946. Jadąc na tę uroczystość, kiedy przekroczył granicę diec. siedleckiej, upadł na kolana i ucałował świętą ziemię męczeńską, ślubując nie szczędzić dla niej pracy ani cierpień a jeśli Bóg zażąda krwi własnej. W katedrze siedleckiej wygłosił przemówienie powitalne, w którym dał poznać głębię swej duszy, nakreślił program swej pracy, a rządy diecezją powierzył opiece Matki Najświętszej, sławnej na Podl. w Kodniu i Leśnej ze szczególnych łask. Rządy diec. nie były łatwe w l. powojennych. Aż nadto dało się odczuć skutki II woj. świat. zarówno w dziedzinie materialnej, jak i w sferze duchowej. Należało restaurować zniszczone świątynie i podjąć się dzieła odrodzenia moralnego. Dlatego Ś. zarządził misje w swojej diecezji. Przez szereg lat gorliwie przeprowadzał wizytacje kanoniczne w par. Troszczył się o zaspokojenie potrzeb duchowych swoich diecezjan i w tym celu tworzył nowe placówki duszpasterskie. Całą duszą popierał wysiłki duchowieństwa około odbudowy licznych świątyń, które podczas działań wojennych były całkowicie zburzone czy też poważnie uszkodzone.

Aby pomóc duchowieństwu w ożywieniu życia religijnego, stworzył zespół misjonarzy diecezjalnych, którzy przeprowadzali misje i rekolekcje w parafiach. Ś. dostrzegł w swoim duchowieństwie dużo dobrej woli i przywiązania do swego pasterza. Zmierzał do tego, aby księża pogłębili w sobie wiarę i z niej czerpali jasne spojrzenie w przyszłość oraz cierpliwość i męstwo w spełnianiu swego posłannictwa. Dlatego po objęciu diec. sam prowadził rekolekcje dla kapłanów. Pragnął bliżej zapoznać ich ze swoim pasterskim programem. Zachęcał do gorliwej pracy nad sobą, aby rozwijali sprawności moralne, szczególnie czystość, wstrzemięźliwość, aby dawali dobry przykład, zachowali karność i dyscyplinę, byli wolni od przeceniania wartości materialnych, aby byli ofiarni i pracowali z największym poświęceniem dla ludu Bożego, aby byli pełni dobroci i miłosierdzia dla wszystkich, zwłaszcza dla pokrzywdzonych losem.

Negatywnie odnosił się do ruchu lojalnych wobec władz tzw. księży patriotów. W 1950 r. zabronił księżom w swojej diec. podpisywania Apelu Sztokholmskiego, za co został zaatakowany przez prasę, m.in. „Słowo Polskie” (nr 138) i „Trybunę Ludu” (nr 136). W tajemnicy przed władzami, 27 XII 1952 w swojej prywatnej kaplicy, konsekrował z bp.: sufraganem siedleckim Marianem Jankowskim i łomżyńskim Aleksandrem Mościckim ks. Antoniego Pawłowskiego na bp. ordynariusza włocławskiego. W 1954 r. uczestniczył w pracach podkomisji Komisji Plenarnej Konferencji Episkopatu Polski w sprawie oceny projektu wydzielenia wydziałów teologicznych w Kr. i W. oraz powołania Akad. Teologii Katolickiej. W 1965 r. w Kodniu erygował w domu Sióstr Sercanek kaplicę publiczną pw. Najczystszego Serca Maryi.

Gorąco popierał wznowioną po wojnie działalność diecezjalnego „Caritasu” i osobiście wspierał najbardziej biednych i nieszczęśliwych. Wykazał przy tym niezwykły heroizm – sam żył bardzo skromnie, a co otrzymywał, wszystko rozdawał potrzebującym. Kiedy księża mówili mu, że nie wszyscy proszący go o wsparcie są w takiej potrzebie, wówczas zwykł odpowiadać: „Wolę się pomylić i dać jałmużnę temu, komu nie powinienem, niż odesłać z niczym pozostającego w rzeczywistej potrzebie”. Jak bardzo to zagadnienie interesowało bp., świadczy fakt, że na 62 listy i orędzia pasterskie wystosowane w l. 1946-68, aż 21 listów było poświęconych miłości bliźniego i godności człowieka. Prymas Tysiąclecia w przemówieniu żałobnym mówił o nim: „[…] posiadał szczególną wrażliwość na człowieka. Nikogo nie gasił, każdego chciał zrozumieć i każdemu pomóc nawet wtedy, gdy ktoś po ludzku mówiąc, na pomoc nie zasługiwał”. Taką postawą łatwo pozyskał serca diecezjan zgodnie z psychologicznym prawem, które pięknie oddaje sformułowanie św. Jana od Krzyża: „Połóż serce, a znajdziesz serce”.

Rządząc diec. zwrócił szczególną uwagę na Seminarium Duchowne, w którym przez szereg l. wykładał, zwłaszcza, gdy ze względu na brak wykładowców, zachodziła taka potrzeba. Obok wykładów z teol. moralnej, dogmatycznej i filoz., prowadził lektorat jęz. niem. przy licznym udziale studentów. Często wygłaszał do kleryków konferencje, które urzekały swym bogactwem treści i zastosowaniami praktycznymi. Po 1956 r. usiłował wybudować odpowiedni gmach seminaryjny. Prace były już poważnie zaawansowane, ale niestety wstrzymane przez władze administracyjne. Ś. bowiem w ich oczach był zdecydowanym wrogiem ówczesnego systemu PRL. Z tego też względu klerycy byli brani do służby wojsk. Władze państw. utrudniały prowadzenie działalności duszpasterskiej w diec. (podlaskiej) siedleckiej, a jej rządca – z racji pewnych wystąpień czy podejmowanych decyzji – był kilkakrotnie przesłuchiwany, zwykle w Urzędzie do Spraw Wyznań w W. W takich spotkaniach zawsze zachował się z godnością, z całym szacunkiem dla rozmówcy, choć w meritum zwykle miał inne zdanie. Było to zgodne z tym, co napisał w ostatnim swoim liście pasterskim: „Z mojego życzliwego serca nie wykluczam nikogo. Pragnę moimi życzeniami objąć wszystkich – starych i młodych, wielkich i małych, wierzących i niewierzących, dobrych i złych, ludzi dla mnie życzliwych i nieżyczliwych. Jak wszystkim bez wyjątku życzę, tak każdemu życzę wszystkiego najlepszego”.

Popierał dodatkowe wyż. wykształcenie kleru diec.; np. w 1966 r. w wyż. uczelniach w kraju i za granicą studiowało 28 jego księży. Szczególnym problemem dla Pasterza siedleckiego było pijaństwo. W walce o trzeźwość wydał list pasterski, w którym szczegółowo omówił plagę pijaństwa i wzywał do urządzania wesel bez wódki. Nowożeńcom zdecydowanym na takie wesele przesyłał specjalne błogosławieństwo pasterskie. Akcja podjęta przez ówczesnego Arcypasterza znana była w całej Polsce; wspomniany bowiem list ukazał się w formie broszurki W obronie godności wesela (P.-W.-L. 1949). Ś. podczas wizytacji pasterskich wygłaszał kazania o potrzebie trzeźwości. W 1956 r. wystosował orędzie pasterskie o trzeźwym spędzaniu świąt.

Za pontyfikatu bp. Ś. na Podl. diec. przeżyła wiele doniosłych wydarzeń religijnych, a szczególnie świętowanie Millenium Chrześcijaństwa w Polsce. Wielka Nowenna była bezpośrednim przygotowaniem do tych uroczystości. W jej ramach w l. 1958-59 odbyło się nawiedzenie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w diec. podl. Obraz był we wszystkich par. Uroczyste zakończenie tej peregrynacji odbyło się w katedrze siedleckiej z udziałem prymasa Polski Stefana kard. Wyszyńskiego i kilku bp. Drugą uroczystością maryjną w diec. było oddanie rodziny diecezjalnej Matce Bożej (1962). Następnego r. koronacja cudownego obrazu Matki Boskiej Leśniańskiej również przez wspomnianego prymasa. Do historycznych wydarzeń w biskupstwie Ś. należy niewątpliwie 400-lecie przyjęcia przez Polskę uchwał Soboru Trydenckiego. Odpowiednie uroczystości odbyły się w Parczewie 14 VI 1964.

Jednym z aktualnych wówczas problemów diec. siedleckiej była sprawa beatyfikacji męczenników podlaskich. Ś. kontynuował wysiłki swego poprzednika bp. Henryka Przeździeckiego (zob.), idące w tym kierunku. Powołał komisję złożoną z teologów i kanonistów, którzy zebrali akta procesu, uporządkowali i przesłali do Rzymu. W d. 17-18 IX 1966 diec. siedlecka w sposób b. uroczysty obchodziła Tysiąclecie Chrztu Polski. W centralnych uroczystościach wzięli udział m.in.: kard. S. Wyszyński, prymas Polski, trzech arcybp. i 30 bp. Sam Ś. po kilkutygodniowym pobycie w szpitalu nie mógł osobiście w nich uczestniczyć.

Dwa ostatnie l. życia Ś., to czas ciężkich chorób – oczu, serca i złamanie nogi. Jak stwierdza lekarz dr W. Hartwig: „gdy bardzo cierpiał, nie zwykł był biadać ani skarżyć się na swój los […] chorował inaczej niż możni tego świata”. Zm. w opinii świętości 25 III 1968 w S. w obecności bp. Wacława Skomoruchy (zob.), najbliższego swego współpracownika. Pogrzeb miał miejsce 28 III t. r. z udziałem m.in. kardynała S. Wyszyńskiego, kardynała Karola Wojtyły i 32 bp. Prymas w przemówieniu żałobnym nakreślił sylwetkę Zmarłego jako człowieka Bożego (homo Dei) stwierdzając, że trzeba nazwać go bardziej ojcem, niż bp. Jego ciało złożono w krypcie, w podziemiach katedry siedleckiej. Na ścianie tej katedry wmurowano epitafium Ś. Uchwałą Rady Miasta S. z 30 III 1993 przemianowano na jego imię ul. 1-go Maja.

Charakterystyka osobowości Ś.: lubił porządek, był delikatny, zrównoważony, dokładny, punktualny i systematyczny zarówno w korespondencji, jak i w sprawach administracyjnych; zawsze czynny; zwolennik ascezy i walki aż do zwycięstwa nad sobą; pisał na ten temat: „Zwycięstwo nad sobą samym – to jedyny sposób uratowania siebie i swojej godności ludzkiej. Cóż może być większego niż panowanie nad sobą i co może być gorszego nad utratę tego panowania”. Bp nie tylko mówił i pisał na temat ascezy, ale ją realizował w życiu osobistym. Doskonale wiedział, że post i umartwienie w połączeniu z modlitwą stanowią największą broń w walce z szatanem. Stąd też obok codziennych trudów i trosk życia biskupiego podejmował dodatkowe umartwienia. Np. co kilka lat praktykował 10-dniowy ścisły post, który polegał na tym, że poza sałatą i niekiedy gorącą herbatą, niczego nie spożywał. Oprócz dni, w których obowiązuje post i wstrzemięźliwość, pościł zawsze w przeddzień udzielanych święceń, konsekracji kościołów i dzwonów. Był mało wymagający w doborze potraw; wyrazem umartwienia u bp. była niewielka ilość snu, często kładł się na spoczynek późną nocą (godz. 2.00, wstawał zwykle o 5.00).

Ogólnie należy stwierdzić, że wypowiedzi Ś. płynęły z wewnętrznego przekonania. Jego słowa zawsze miały potwierdzenie w życiu. Nie szukał wygód, prowadził spartańskie życie. Często np. pieszo szedł na dworzec kolejowy. Kiedy wracał późną porą, a brama przy Kurii była już zamknięta, nie budził wówczas dozorcy, ale szedł dookoła i od strony katedry przez furtkę wchodził do domu. W usposobieniu bp. były pewne predyspozycje do prostoty i pokory. Bp nie przytłaczał swoją wielkością, każdy miał do niego dostęp. Poproszony o wygłoszenie homilii w Gnieźnie na uroczystość 950. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Wojciecha, napisał do prymasa Hlonda: „Nigdy kaznodzieją nie byłem i daru słowa nie mam. Boję się, że nieudolnym kazaniem obniżę tylko nastrój tej uroczystości […] minimus epi-scoporum (najmniejszy z biskupów). Oczywiście powyższe słowa są wyrazem zaniżania oceny samego siebie. W jednym z listów czytamy o Ś.: „Nigdy nie występował w sposób arbitralny”. Z kontekstu można wnioskować, że autorka w tych słowach chciała wyrazić zarówno prostotę, jak i pokorę bp. Warto zauważyć – jak stwierdzają świadkowie – że obok jego prostoty i pokory, widziało się w nim jakiś majestat … ktoś powiedział: prezentuje się jak prawdziwy patriarcha.

Nasz bohater, zawsze skromny w mniemaniu o sobie, bronił się przed pochwałami i podkreślaniem jego zasług. Wymowne również mogą być tu jego słowa: „Jeżeli mnie kto nienawidzi, przyczynę tego zawsze upatruję w sobie. […] Nikt przecież bez podstawy, bez racji, nie będzie mnie nienawidził. W każdym bądź razie muszę zawsze się zastanowić, czy nie dałem powodu do tej nienawiści”. Ks. kardynał S. Wyszyński na pogrzebie bp. Ś. stwierdził: „Cechowała go chrześcijańska prostota i pokora. Jej obraz widzimy na tej posadzce […]”. Trumna ze zwłokami, zgodnie z testamentem Zmarłego, spoczywała bezpośrednio na posadzce katedry. Nasz bohater był pełen łagodności i dobroci, i takie usposobienie zalecał duszpasterzom; pisał np.: „Łagodnością i cichością Ks. prob. więcej zdziała, niż ciskaniem piorunów”. Ogólnie należy stwierdzić, że Ś. przejawiał bogactwo uczuć: radość, wdzięczność, smutek, miłość, przyjaźń, uczucia estetyczne. Inteligencja była specjalnym darem Bożym, jakim cieszył się bp. Był człowiekiem zdolnym; nieobce mu były jęz.: franc., niem., włoski, łac. i grecki; żywo interesował się literaturą klasyczną – znał na pamięć długie fragmenty z dzieł Goethego i Schillera, mógł cytować Petrarkę i innych włoskich poetów; miał dobry zmysł obserwacji i umiejętność wyciągania wniosków. Ś. był osobowością otwartą na Boga i na człowieka. Wierzył w człowieka i rozumiał jego potrzeby.

Te ostatnie były mu szczególnie bliskie. O tym świadczy akcja charytatywna, której przez całe życie był oddany. Zorganizował w S. przy katedrze kuchnię dla ubogich i troszczył się o jej stan materialny. Miał otwarte serce również dla kapłanów, kochał ich. W korespondencji z nimi zawsze używał na pocz. słowa „Kochany” (np. Ks. Proboszczu) i to niezależnie od tego, czy treść listu była pozytywna, czy też nie. Przyjmował do pracy na Podl. tych nawet księży, którzy z różnych powodów opuszczali swoje diec. czy zgromadzenia zakonne. Troszczył się o księży schorowanych i niezdolnych do pracy. Zabiegał o mieszkania dla nich, co nie było łatwe ze względu na brak domu dla księży emerytów. Po ojcowsku traktował duchownych, którzy z kolei, pełni życzliwości, zdrobniale nazywali bpa „Papa”. Miłość do dzieci, młodzieży i starszych, nawet niewierzących też świadczy o otwartej postawie.

Był prawdziwym ojcem dla wszystkich. Wspomniana już była jego pracowitość; pracował na Podlasiu w niełatwych warunkach powojennych, a przecież zawsze wywiązywał się ze swoich zadań, co niewątpliwie wymagało silnej woli. Całość życia wskazuje, ile musiał pokonywać trudności, by sprostać swemu powołaniu i apostolskiej misji. Sam powiedział: „muszę pracować sumiennie według własnych sił i tam, gdzie mnie Bóg postawi”. Tak mógł powiedzieć człowiek o „żelaznej woli”. Ś. był człowiekiem odważnym; jego męstwo to nie tylko zaleta osobista, ale również wartość w służbie Kościoła. Mężnie występował w obronie swoich księży. Np. nie zgadzał się na zarzuty przew. WRN w W. pod adresem m.in. ks. A. Szklarskiego, ks. prof. J. Kobylińskiego i ks. J. Jakubika. Kiedy ks. W. Pietkuna skazano na rok więzienia za poruszony w kazaniu temat życia nienarodzonych, Ś. wystosował odpowiednie pismo do ministra sprawiedliwości, Prezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych, Sądu Woj. w Białymstoku i do Episkopatu – formalnie uzasadnił swoje zdanie, zarzucając bezpodstawność wyroku. Stawał w obronie swoich współpracowników, ale również wymagał od nich. Tak też należy rozumieć jego zdanie wypowiedziane słowami jednego z prawosławnych biskupów: „Ażeby nie być gadem, trzeba żyć w duchu wielkiej pokory, głębokiej wiary i wielkiego ubóstwa”.

Bp Cz. Falkowski w jednej z wypowiedzi o Ś. stwierdził, że przede wszystkim był to na wskroś szlachetny, dobry człowiek i świątobliwy kapłan, bardzo pokorny. Posiadał serce miłosierne, wrażliwe na biedę ludzką; ubogich wydatnie wspierał materialnie i krzepił duchowo. Podsumowując charakterystyczne cechy prezentowanej postaci, możemy powiedzieć, że Ś. był świętym pasterzem. Może czas pokaże, czy będziemy go czcili na ołtarzach. Był to jednak człowiek o nieprzeciętnej osobowości. W niektórych okolicznościach nie zawsze był należycie zrozumiany. Kierując się wolą Najwyższego i dobrem człowieka w skali Bożej hierarchii wartości, był niekiedy trudny do interpretacji w płaszczyźnie ludzkich ocen. Stąd też słusznie ktoś stwierdza, że trudno go było naśladować. W przeddzień 50. rocznicy jego śmierci, to jest 24 III 2018, w katedrze siedleckiej rozpoczęto proces informacyjny zmierzający ku beatyfikacji ojca ubogich, jak nazywano Ś.

 

Hartwig W., Lekarz profesor o śp. arcypasterzu, „Wiadomości Diecezjalne Podlaskie” (dalej „WDP”) 1968, s. 245; Barbasiewicz E. ks., Śmierć i pogrzeb śp. J. E. biskupa Podlaskiego dr. Ignacego Świrskiego, „WDP” 1968, s. 236; Skorodiuk J.W. ks., Człowiek Boży. Życie duchowe biskupa Ignacego Świrskiego, S. 2016; Dydycz A. P. ks., Z Łotwy na Podl., [w:] Skorodiuk J. W. ks., Człowiek Boży …, s. 9; PSB, t. 51, W.-Kr. 2016-17 (Ryńca M.); Świrski I. ks., Wiązanka wspomnień z pracy duszpasterskiej w WP, [w:] „Na szlaku Batorego”, Księga zbiorowa oficerów rezerwy, Wilno 1926, s. 41-2; Świrski I. bp, Dlaczego chcę być taki, [w:] Złoty Jubileusz Kapłaństwa Podlaskiego Arcypasterza Ignacego Świrskiego. Skrypt w oprac. ks. W. Pietkuna, S. 1963, s. 52; List pasterski bp. Świrskiego, „WDP” 1946, s. 50; List pasterski z 26 XII 1964, „WDP” 1965, s. 43; List pasterski z 15 II 1966, „WDP” 1966, s. 108; Jarmoch E. ks., Bylina S. ks., Te Deum Laudamus. Biskupi-Duchowieństwo-Ruchy religijne Diec. Siedleckiej w l. 1818-2018, S. 2018, s. 110, 119; Miszczak K. ks., Przemówienie ks. prałata Kazimierza Miszczaka, rektora Seminarium na otwarcie akademii, [w:] Złoty Jubileusz Kapłaństwa Podlaskiego Arcypasterza Ignacego Świrskiego. Skrypt w oprac. ks. W. Pietkuna, S. 1963, s. 16; ADS, Rozporządzenia Diecezjalne, List do bp. W. Skomoruchy z 26 II 1969; ADS, Sprawozdanie z rozmowy z Przew. Woj. Rady Narodowej, 1953; ADS, Akta ogólne, Korespondencja prywatna bp. Ś. 1946-68.

(autor ks. Józef W. SKORODIUK)