Frankowsli L nowy


Ur. 25 III 1842 w Hliwkach (ob. Liwki Szlacheckie, par. pw. św. Antoniego w Huszlewie, pow. łosicki). Był trzecim, najmłodszym, synem Feliksa Frankowskiego i Julii z Marcinkiewiczów, właścicieli miejscowego maj. Jego braćmi byli urodzeni również w Hliwkach Jan Józef Tadeusz (zob.) i Stanisław Józef Julian (zob.). F., podobnie jak jego bracia, pocz. pobierał nauki w domu. Po zakończeniu pierwszego etapu edukacji, w 1857 r., jako 15-letni chłopiec zdał egzamin do IV klasy Instytutu Szlacheckiego w W., który wcześniej ukończyli jego starsi bracia. W pierwszym r. nauki dał się poznać jako uczeń bardzo zdolny, inteligentny i pracowity, uzyskując w V klasie drugie miejsce pod względem postępów szkolnych.

F. nie pozostał obojętny na wydarzenia, które dynamicznie rozwijały się w 1861 r. Pod ich wpływem i w kontakcie z braćmi przeszedł on przyspieszoną edukację patriotyczną i rewolucyjną. Atmosfera Instytutu stawała się dlań coraz bardziej duszna, skostniała i nie do zaakceptowania, w zderzeniu z nowymi ideami i rozwijającym się ruchem patriotycznej konspiracji. Wybrał więc szk. otwartą, mieszczącą się w centrum W., w Pałacu Kazimierzowskim przy Krakowskim Przedmieściu (dzisiaj siedziba rektoratu UW). W 1860 r., wbrew woli ojca, lecz przy poparciu najstarszego brata Jana, przeniósł się do Gim. Realnego w W. Zamieszkał teraz wraz z braćmi w obszernym lokalu, w Pałacu Potockich. U boku starszych braci oddał się całkowicie działalności konspiracyjnej, zaniedbując obowiązki szk. Władysław Daniłowski, w swoich zeznaniach, przedstawił braci Frankowskich w następujący sposób: "pełni bezinteresownego poświęcenia się dla sprawy, wiecznie czynni i rewolucyjni, kierujący się tylko sercem, zapaleni w działaniach i fanatyczni konspiratorowie, szczególnie najmłodszy z nich".

Już w pierwszym r. pobytu w nowej szk. F. zyskał znaczną popularność wśród kolegów, a nawet autorytet i stał się jednym z przywódców ich patriotycznych dążeń. Działalność konspiracyjna F., już w tym okresie, wychodziła poza mury Gim. Realnego. 11 VI 1860 uczestniczył w pogrzebie Katarzyny Sowińskiej, wdowy po bohaterze powstania listopadowego, gen. Józefie Sowińskim. Pogrzeb generałowej bardzo szybko przerodził się w pierwszą wielką manifestacją patriotyczną. Przed zapowiadanym hucznie przez władze zaborcze zjazdem monarchów Rosji, Prus i Austrii, mającym odbyć się w W. w X 1860, wymierzonym przeciw jednoczącym się Włochom, doszło do szerokiej antycesarskiej akcji agitacyjnej. F. był współorganizatorem kampanii propagandowej, wzywającej mieszkańców stolicy do bojkotu tego spotkania. Agitacja okazała się skuteczna. Monarchów, na trasie przejazdu ulicami miasta, nie powitano ani jednym okrzykiem, ani jednym wiwatem czy też wykwintnym strojem na ul. Łamiącym społ. zmowę, pojawiającym się na trasie przejazdu eleganckim widzom, obcinano nożami poły fraków, oblewano kwasem siarkowym damskie krynoliny. J. Niemojewski, oceniając pracę propagandową F., stwierdzał: "Nikt od niego śmielej i z zimniejszą krwią nie przylepiał plakatów, nikt spokojniej wśród kręcących się policjantów nie rozdawał odezw".

Przed przybyciem cesarskich gości do Teatru Wielkiego, na spektakl baletu Modniarki czyli Karnawał paryski, wystawianego na ich cześć, zniszczono urządzenia loży dworskiej kwasem siarkowym, rozlano też w teatrze roztwór siarkowodoru. We wspomnieniach A. Kraushar napisał: "Leonek Frankowski był na czele tych, którzy urządzili niearomatyczną atmosferę w teatrze za pomocą asafetydy".

Stojąc na czele radykalnej, patriotycznej młodzieży w gim. realnym, F., dążył do włączenia się jego grupy w obchody trzydziestej rocznicy bitwy pod Olszynką Grochowską. Władze gim., zmierzając do uniemożliwienia tego zamiaru, ze względu na niezłomną postawę w tym względzie F., zamknęły go na całą dobę w karcerze. I tylko z tej przyczyny zabrakło go wśród demonstrujących 25 II 1861 na Starym Mieście. Manifestujących zaatakowała tam żandarmeria konna, ok. 30 osób aresztowano, w tym Karola Nowakowskiego ze Szk. Sztuk Pięknych, z którym Frankowscy byli ściśle powiązani.

Ale już w dwa dni później, na kolejnej manifestacji patriotycznej, która ruszyła pod Zamek, aby domagać się od Namiestnika uwolnienia więźniów, F. był szczególnie widoczny na czele demonstrantów z obrazem Matki Bożej w rękach. Na rozkaz gen. Zabłockiego wojsko oddało do tłumu salwę karabinową, zabijając 5 osób i kilka raniąc. Były to pierwsze krwawe ofiary młodych patriotów. Żałoba stała się ogólnym hasłem, a jego realizacją były powszechnie przybierane przez mieszkańców W. czarne stroje. Pogrzeb pięciu poległych 2 III 1861 zjednoczył wszystkie patriotyczne ugrupowania w jednej demonstracji sprzeciwu wobec władz. S. Kieniewicz stwierdzał: "W pochodzie demonstracyjnie kroczyli: szlachcic pod rękę z chłopem, fabrykant z robotnikiem, ksiądz Stecki z rabinem Meiselsem".

W tym pierwszym, krwawym starciu F. wykazał się odwagą, a razy, jakie otrzymał od wroga, nie odwiodły go od dalszej działalności. Od tego momentu, jak zeznawał Z. Janczewski, "aż do ogłoszenia stanu wojennego w październiku tegoż roku (1861 przyp. TD) panowała mania kocich muzyk i nabożeństw oraz śpiewów kościelnych. Twórcami tego byli bracia Frankowscy, Szachowski i inni". Wśród młodzieży narastał opór wobec polityki Aleksandra Wielopolskiego – zwolennika ugody z caratem, próbującego w sposób siłowy uciszyć zrewolucjonizowaną młodzież, poprzez zamykanie poszczególnych klas i szkół. Mnożyły się fakty bojkotowania wykładów w jęz. ros. M.in. w Gim. Realnym, z inicjatywy F., uczniowie wszystkich klas podarli ros. książki i zdemolowali klasy.

Kiedy w V 1861 A. Wielopolski przeniósł swoją siedzibę z Pałacu Namiestnikowskiego do Pałacu Kazimierzowskiego, w którego części mieściło się Gim. Realne i kazał wydzielić spacerowy ogród, doszło do słynnej „bitwy o sztachety” i ośmieszenia margrabiego. F. z grupą uczniów gim. porąbali płot i przepędzili robotników wołając: "Co to jest? Gwałtem nachodzą na nasz ogród? Ty nie znosisz rządów w rządzie, a my ogrodów w ogrodzie". Ten młodzieńczy odwet na znienawidzonym polityku zakończył się dla F. sprawą sądową i aresztem. Po odzyskaniu wolności F. nie powrócił już do ławy szk., zrezygnował z dalszej nauki, by poświęcić się całkowicie pracy konspiracyjnej w W., Lubelskiem, Podlaskiem, Płockiem, na Wołyniu, Ukrainie i Mołdawii.

Już w XII 1860 młodzież szkół warszawskich podjęła działalność agitacyjną na prowincji. W tej grupie nie zabrakło również F., który wyjechał do L., kolportując bibułę oraz działając wśród miejscowej młodzieży szk. i rzemieślniczej. Jedną z baz konspiracyjnych urządził F. w Opolu Lubelskim w aptece Kostkowskiego. Tam razem z właścicielem apteki odwiedzał miejscowe kolegium pijarskie, gdzie, jak wspomina ksiądz Słotwiński: "w pogadankach badał pulsa nasze a pośrednio przez nas starał się wybadać stopień patriotycznego usposobienia miejscowych i okolicznych mieszkańców. Podjąłem do tego młodzieńca instynktowną sympatię i w ściślejsze z nim wszedłem stosunki". Latem 1861 r. Jan i Leon F. na terenie L. założyli pierwsze organizacje spiskowe, które z czasem zaczęły powstawać, dzięki ich pracy również w pobliskich miejscowościach.

Jesienią F. wraz z braćmi zaangażowany był w przygotowania do wielkiej manifestacji Jedności Rzeczypospolitej Obojga Narodów w Horodle, do której doszło, wbrew zakazowi władz carskich, 10 X 1861. Uroczystości towarzyszyło 40 chorągwi symbolizujących 40 dawnych ziem i prowincji polskich, których delegaci byli obecni, a także sztandary z orłem i pogonią.

Ogłoszenie przez władze carskie 14 X 1861 stanu wojennego przyspieszyło konsolidację rozproszonych do tej pory kółek patriotycznych. Ukształtowały się teraz z nich dwa obozy, z których jeden grupował zwolenników szybkiego zrywu powstańczego i rewolucyjnych przemian (obóz „Czerwonych”), a drugi zwolenników pracy organicznej, odkładających niepodległościowy zryw na dalsze czasy (obóz „Białych”). 17 X „Czerwoni” powołali Komitet Ruchu, zwany niekiedy Komitetem Miejskim. Wśród członków założycieli Komitetu był także F. z braćmi. Postawiono sobie za główne zadanie przygotowanie kraju do powstania, zorganizowanie siatek spiskowych, złożonych z tajnych dziesiątek, setek i tysięcy. W celu rozwinięcia lub zapoczątkowania tych struktur na prowincji Komitet oddelegował w różne regiony kraju agentów. Już w XI, w celach agitacyjnych, F. udał się z W. w Augustowskie, skąd zamierzał wyjechać na Litwę. W XII F. z bratem Janem byli już w L., agitując wśród młodzieży gimnazjalnej, ku przerażeniu miejscowych nauczycieli.

F., szczególnie po aresztowaniu Jana, w V 1862, zachowując w pełni zasady konspiracji, podjął wzmożoną działalność agitacyjną na tym terenie. Nigdy nie przebywał w jednym miejscu dłużej niż kilka dni. Przenosił się z miejsca na miejsce, wciągał do spisku patriotów w Krasnymstawie, Lubartowie, Kazimierzu, stając się nieuchwytnym dla śledzącej jego poczynania policji carskiej, u której wyrobił sobie, jak pisał J. Niemojewski, "znaczną popularność".

W VI 1862 Komitet Miejski przekształcił się w Centralny Komitet Narodowy (CKN). Nadawało mu to ogólnonarodowy charakter. Dlatego też w każdym woj. mianował swoich komisarzy, odpowiedzialnych za przygotowania do planowanego powstania. Komisarzem woj. lubelskiego został wówczas F., co związało go jeszcze mocniej z tym regionem. Mając opinię wytrawnego, a zarazem nieuchwytnego konspiratora, zaskarbiwszy sobie zaufanie CKN, z jego polecenia F. w VII 1862 wyjechał na Ukrainę. Tutaj nawiązał kontakt z Antonim Jurewiczem, studentem Uniw. w Kijowie i gł. działaczem „Czerwonych” na tym terenie. Kolejnym etapem jego podróży była Mołdawia i spotkanie z Zygmuntem Miłkowskim (Teodor Tomasz Jeż), u którego zatrzymał się kilka dni. W lecie 1862 r., powracając z Mołdawii, przez pewien czas przebywał na Podl. w rodzinnych Hliwkach, niewykluczone, że w Łosicach i Łukowie, gdzie wzmacniał organizację cywilną. Kolejnym etapem jego podróży było Lubelskie. Tam wzmocnił sieć konspiracyjną w Biłgoraju i Hrubieszowie, uchodząc nadal szczęśliwie depczącej mu po piętach policji. We IX był już w Szczebrzeszynie, gdzie zorganizował cały zarząd miasta i okolicy. Podczas spotkania, wykazując nieuzasadniony optymizm, podyktowany wielką wolą walki o niepodległość, przekonany o poparciu dlań ze strony ludu, stwierdził, że powstańcy będą mieli broń, która ma dotrzeć do kraju z zagranicy, a gdyby jednak plany zawiodły, to: "Polacy potrafią kijami zdobyć sobie karabiny, a karabinami armaty" (R. A. Przegaliński, Moja działalność w powstaniu 1863 roku…).

Działalność konspiracyjna F. bazowała gł. na młodzieży akademickiej i szk., a także rzemieślnikach, mieszczaństwie, kręgach rodzącej się inteligencji, szlachcie i duchowieństwie. Znajdował wśród nich wielu podobnie mu myślących i to utwierdzało go w słuszności drogi, którą kroczył. Przypuszczać można, że nie prowadził on agitacji wśród ludu i uważał, jak większość "Czerwonych”, że dekrety uwłaszczeniowe, które miały być ogłoszone w pierwszych d. powstania, będą działały automatycznie, a chłopi gremialnie chwycą za broń i poprą powstanie. O takim rozumieniu kwestii włościańskiej i braku agitacji na wsi w okresie poprzedzającym wybuch powstania oraz oczekiwaniu chłopów na rewolucyjne uwolnienie, przekonują późniejsze wypowiedzi F. Agitację tę podjął dopiero po wybuchu powstania i zajęciu Kazimierza, wysyłając w teren swoich emisariuszy, by zapoznawali włościan z ogłoszonymi przez Tymczasowy Rząd Narodowy dekretami. Spóźnione działania agitacyjne nie odniosły jednak zamierzonego przez F. skutku, co niewątpliwie bardzo go zaskoczyło. Ostatecznie w obozie powstańczym w Kazimierzu znalazło się od 100 do 400 chłopskich powstańców. Chłopi nie dowierzali uwłaszczeniu pochodzącemu od nieznanej im władzy, której siła militarna nie mogła się równać z potęgą cara, traktowanego przez nich jako dobrego "ojczulka”.

Jesienią 1862 r. w wyniku zdrady (tzw. "sprawy chełmskiej”) doszło do rozbicia organizacji na terenie Lubelszczyzny i aresztowania przywódców konspiracji. Funkcjonowanie konfidenta w szeregach organizacji spiskowej uszło uwadze komisarza KC, F. Właśnie pod koniec 1862 r. zajmował się on w większym st., niż do tej pory, problematyką ogólnokrajową związaną z wybuchem powstania.

W obliczu zapowiedzianej branki, która w zamierzeniu A. Wielopolskiego, pomysłodawcy nadzwyczajnego poboru patriotycznej młodzieży do ros. wojska, miała przeciwdziałać wybuchowi powstania, nasz bohater podjął zdecydowaną akcję zmierzającą do wymuszenia na CKN decyzji wyznaczającej termin wybuchu powstania na dzień jej ogłoszenia. Z jego to inicjatywy, niezależnie od obrad KC, w Głuchówku pod Rawą Mazowiecką, w maj. Władysława Stroynowskiego, między 14 XII 1862 a 1 I 1863 odbył się zjazd komisarzy wojewódzkich. Podjęto tu ultymatywną uchwałę, że jeżeli CKN nie wyznaczy rozpoczęcia powstania w momencie ogłoszenia branki, to oni sami, bez niego, pochwycą za broń i rozpoczną walkę zbrojną. Uczestniczący w zjeździe Roman Rogiński pisał: "Frankowski Leon gwałtownie napierał, by wymagać od Komitetu przyspieszenia powstania, że nawet bez broni zwyciężymy, ale Leon Frankowski był z nas największy entuzjasta, wierzył w świętość sprawy […]".

Uchwalone na zjeździe w Głuchówku stanowisko komisarzy woj. przedstawił CKN F., w następstwie czego został na krótko zatrzymany i pozbawiony komisarstwa. Dopiero po interwencji miejskiej organizacji W. odzyskał wolność i utracone stanowisko w organizacji spiskowej. Na podjęcie przez CKN ostatecznej decyzji dotyczącej wybuchu powstania miały niewątpliwie wpływ: opozycja komisarzy i przeprowadzenie przez władze carskie "branki” w W. z 14 na 15 I 1863. Termin poboru do wojska na prowincji wyznaczono na 25 I. Wobec takiej sytuacji CKN nie mógł pozostać obojętny i 16 I przyjął uchwałę (wprawdzie nie jednogłośnie) o wybuchu powstania w nocy z 22 na 23 I 1863.

18 I F. przybył z W. do L. już nie tylko jako komisarz wojewódzki, CKN mianował go również organizatorem sił wojsk. na tym terenie. O dacie wybuchu powstania i swojej nominacji niezwłocznie powiadomił Kazimierza Gregorewicza, naczelnika cywilnego woj. lubelskiego. Przywieziona przez F. decyzja CKN o dacie wybuchu powstania wywarła na Gregorewiczu wrażenie. Był on zaskoczony nominacją F. na zwierzchnika sił zbrojnych w woj. Wg wcześniejszych zapewnień CKN, na czele sił powstańczych w Lubelskiem miał stanąć jeden z emigracyjnych generałów, a broń dla nich miała być zakupiona za granicą. Ponadto niedawne aresztowania wśród ok. 5000 sprzysiężonych zdziesiątkowały organizację spiskową w woj. Jednym słowem, Lubelskie w tym czasie nie było gotowe do rozpoczęcia powstania. Dlatego też ukrywający się Gregorewicz i podlegli mu naczelnicy powiatowi uważali, że wybuch powstania należy przełożyć na wiosnę. Gregorewicz napisze po latach: "los całego województwa złożono w ręce niespełna 21-letniego młodzieńca". Euforię, entuzjazm i wspomniany wielki optymizm wyraził F. w rozmowie z Romanem Rogińskim, komisarzem woj. podl., który wspominał: "Tu w Warszawie spotkałem Leona Frankowskiego, największego spośród nas entuzjastę. Rzucił mi się na szyję z okrzykiem: – Więc idziemy bić się za kraj! – Ba odrzekłem – bić się nie sztuka, ale czym?! Czapkami ich zarzucimy – zawołał – całe Lubelskie jak jeden mąż powstanie. Jadę tam! Bywaj zdrów!"

Pomimo tych negatywnych okoliczności F., komisarz, organizator sił zbrojnych i ich zwierzchnik w woj. lubelskim, z charakterystycznym dla siebie optymizmem, energicznie zabrał się do rozwiązywania piętrzących się zadań i problemów. Zdając sobie sprawę ze swego braku wykształcenia i doświadczenia wojsk., zostawiając sobie ogólny nadzór cywilny i militarny na powierzonym mu terenie, mianował naczelnikiem sił narodowych woj. lubelskiego dymisjonowanego oficera wojsk carskich, Michała Malukiewicza. W swych rozkazach do organizacji terenowych wyznaczał jednocześnie kierunki i obiekty ataku.

W opracowanym planie działania, w noc styczniową, F. z oddz. "Puławiaków” (studentów Instytutu Politechniczno-Rolniczego i Leśnictwa w Puławach), miał zaatakować położoną obok Puław Końskowolę, gdzie stacjonowała kompania piechoty i bateria dział polowych. Pomimo przygotowanych planów, do ataku na ros. garnizon nie doszło. Brak broni, która miała dotrzeć do oddz., złożonego z ok. 400 studentów Instytutu, wspartego przez ok. 100 wciągniętych do spisku chłopów, oraz zdrada, uniemożliwiły podjęcie działań, które bez atutu zaskoczenia nie miały szans na zwycięstwo. Tuż przed atakiem na Końskowolę, o zdradzie powiadomiła F. 18-letnia dziewczyna - Ela Millerówna. To ocaliło oddz. od wielkich strat.

W tej sytuacji F. zdecydował o marszu swego oddz. na pobliski Kazimierz nad Wisłą i zajęcie miasta, wolnego w tym czasie od ros. wojsk. Miasto zajęto bez większego oporu i od razu ogłoszono powstanie pol. administracji. W krótkiej strzelaninie śmiertelnie ranny został jeden z żandarmów, a drugiego wzięto do niewoli. 23 I F. ze swoim sztabem udał się do Kurowa na spotkanie z M. Malukiewiczem, naczelnikiem wojsk. woj. lubelskiego, który przybył tu z resztkami swego oddz., po nieudanym ataku na Lubartów. Do Kurowa przybył również z małym oddz. ochotników Antoni Zdanowicz, burmistrz Markuszowa i były por. armii carskiej. F., zawiedziony niepowodzeniem Malukiewicza, pozbawił go dowództwa nad siłami wojewódzkimi i przekazał je Zdanowiczowi. Bezpośrednio po wkroczeniu do Kurowa, burmistrz miasta meldował: "Frankowski. z trójkolorową kokardą u czapki, wziął do niewoli 5 kozaków i rosyjskiego oficera. Przerwano łączność telegraficzną z Lublinem i rewidowano każdą nadchodzącą pocztę". Następnego dnia, po krótkiej walce, zatrzymano trzech kozaków i trzech żandarmów. Ich d-ca kpt. Grauert, znany w L. prześladowca uczestników manifestacji, został ranny. W ręce powstańców wpadł też warszawski furgon pocztowy. Kilkunastoosobowa eskorta została rozbrojona, a pieniądze (48 tys. rubli), F. skonfiskował za kwitem, wysyłając natychmiast 15 tys. ogłoszonemu dyktatorem powstania Mierosławskiemu.

24 I F. i Zdanowicz, z oddz. złożonym z miejscowych mieszczan i okolicznych chłopów, w sile 215 powstańców, uzbrojonych w "kostury”, okute pałki, kosy, siekiery i topory powrócił do Kazimierza. Tutaj zastali jedynie nieliczną grupę "Puławiaków”, pozostawioną w Kazimierzu. Większość z nich pod wpływem perswazji przybyłej do Kazimierza delegacji grona profesorskiego, powróciła do Instytutu. Jedynie zdecydowana kontrakcja F. i jego sztabu doprowadziła do powrotu większości studentów, stanowiących nadal gł. trzon zgrupowania. Do oddz. ponadto przybywali ochotnicy z innych miejscowości i już wkrótce liczył on ok. 700 ludzi. Sprowadzeni studenci byli jednak mało zdyscyplinowani i zbuntowani wobec zaistniałej rzeczywistości. Domagali się obiecanej przez F. broni. W odpowiedzi usłyszeli, jak podaje Niemojewski, słynne słowa, świadczące jednak o wielkim idealizmie i naiwności ich przywódcy oraz braku prawdziwej oceny sytuacji: "Na co wam broń? Z kijami zdobędziecie na Rosjanach karabiny, z karabinami armaty, a z tym Modlin i Warszawę".

W obozie Kazimierskim panowała atmosfera sielanki nieprzypominającej, obozu wojsk., poza małymi wyjątkami czterogodzinnych ćwiczeń wojsk. i musztry. Sprawujący nad nim komendę Zdanowicz nie radził sobie z dyscypliną i alkoholem, którego nadużywał. Wybuchające kłótnie i awantury między nim a studentami zażegnywał F. Sam komisarz wypowiadał się o naczelniku, że "dobry patriota, lecz pije, a baby rzecz nieznośna, odstąpić nie chcą, żeby raz stąd wyjść może by zostały" (J. Niemojewski, Leon Frankowski, komisarz…, s. 147).

F. za wszelką cenę dążył do rozprzestrzeniania działań powstańczych na podległej sobie Lubelszczyźnie i propagowania w terenie manifestu Tymczasowego Rządu Narodowego, natomiast część studentów nie akceptowała tych planów i chcieli iść za Wisłę, do Langiewicza. Oddz. lubelski zbyt długo, jak na reguły partyzantki, przebywał w jednym miejscu, nic więc dziwnego, że dowodzący wojskami ros. w gub. lubelskiej gen. Aleksander Chruszczow był poinformowany o "Frankowskim kierującym bandami w Lubelskiem" (Korespondencja Namiestników…, s. 30-31) i postanowił rozprawić się z powstańcami. Na jego rozkaz 31 stycznia wyruszyły z L., pod dowództwem ppłk. Jerzego Miednikowa, 4 roty piechoty i 50 kozaków, łącznie ok. 850 żołnierzy. Na wieść o nadciągającym nieprzyjacielu w kazimierskim obozie zebrała się rada wojenna. F. przeforsował plan wycofania się z Kazimierza w kierunku Zamościa, aby wzmocnić oddz. Feliksa Piaseckiego, naczelnika wojsk. pow. zamojskiego, szykującego się do ataku na twierdzę, zgodnie z wcześniejszymi jego rozkazami.

l II, tuż przed nadciągającymi kozakami, zgrupowanie kazimierskie, w sile ok. 700 powstańców, opuściło miasto. W niedługim czasie jednak doszło w oddz. do paniki spowodowanej pościgiem znacznie silniejszego nieprzyjaciela oraz samowolnym przeprawieniem się części młodzieży puławskiej z kasą zdobytą w Kurowie na drugą stronę Wisły w celu połączenia się w Wąchocku z Langiewiczem. Wobec zaistniałej sytuacji, chcąc oderwać się od ścigającego oddz. przeciwnika, F. zmienił plany i w nocy z l na 2 lI, wykorzystując przeprawy promowe, przeprawił się z podkomendnymi przez Wisłę i zatrzymał się w Solcu, a sam natychmiast udał się do obozu Langiewicza. Jego celem było odebranie kasy i podległych mu zbiegów. Langiewicz jednak odmówił i zażądał podporządkowania sobie całego oddz., na co F. nie zgodził się, ponieważ zamierzał powrócić w Lubelskie, na swój teren działania. Kontynuując marsz, w obozie pod Lipskiem, dowodzący oddz. Zdanowicz przystąpił do reorganizacji partii na modłę wojsk., tworząc w miejsce dziesiątek i setek dwie kompanie kosynierów, dwie kompanie pikinierów oraz 120-osobową kompanię strzelców i pluton kawalerii.

5 lI do obozu pod Lipskiem przybył, zmierzający do Langiewicza, sekr. Rządu Narodowego Józef Kajetan Janowski, z rozkazem połączenia oddziału F. z Langiewiczem. F. oświadczył, że nie zamierza podporządkować się Langiewiczowi, ponieważ obaj mają jednakowe uprawnienia. Janowski wspominał po l.: "Frankowski odmówił mi posłuszeństwa, twierdząc, że moje pełnomocnictwo nie może tak daleko sięgać, żebym oddziałom zbrojnym miał rozkazywać, co mają robić". F. uparcie trwał przy zamiarze powrotu w Lubelskie i kontynuowania swej zasadniczej misji, pomimo że 5 lutego, pod Zamościem, rozbite zostało zgrupowanie Piaseckiego, do którego zmierzał.

Plany młodego i ambitnego komisarza lubelskiego pokrzyżował jednak ppłk Miednikow, który przez cały czas z drugiego brzegu Wisły śledził ruchy oddz. Kiedy F. znalazł się pod Zawichostem, aby tu przekroczyć Wisłę, nie zastał jednak w tym miejscu promów, zniszczonych przez wojsko ros. Wówczas Miednikow przeprawił się pod Annopolem na lewy brzeg rzeki i zaczął bezpośrednio zagrażać zgrupowanym powstańcom. Sytuacja ta bardzo zaskoczyła zarówno d-cę oddz. Zdanowicza, jak i samego F., ponieważ Miednikow, wbrew dotychczasowym zwyczajom, wkroczył na teren podległy naczelnikowi wojennemu oddz. radomskiego. W związku z zaistniałą sytuacją F., zamiast w Lubelskie, zdecydował się na marsz na płd. w kierunku Sandomierza. Wobec wielkiego zmęczenia oddz. i braku żywności, na dłuższy postój zatrzymano się w Słupczy, gdzie otrzymano gościnę u jej właściciela, Ignacego Ośniałowskiego.

Tutaj, wcześniej niż się spodziewano, doszło do ataku wojsk ros., które wykorzystując swą zdecydowaną przewagę ogniową, w wyniku krótkiego starcia całkowicie rozbiły zgrupowanie lubelskie F. Zmasowane uderzenie i ostrzał artyleryjski doprowadziły do paniki w oddz. sił narodowych. Zdanowicz, pomimo doświadczenia wojennego (brał udział w obronie Sewastopola, gdzie został ranny), ratując życie, uciekł z pola walki. Rozjuszeni kozacy dobijali rannych powstańców, oprócz młodego komisarza rozpoznanego przez żandarma z Kazimierza, któremu F. darował życie. Sukces Miednikowa pod Słupczą, a zwłaszcza pojmanie F., znalazły wyraz w korespondencji namiestnika z carem. Nie kryjący zadowolenia wielki książę Konstanty w liście z 12 II, skierowanym do swego koronowanego brata, uznał wzięcie F. do niewoli za "niezwykle ważne wydarzenie. Był on jednym z najbardziej aktywnych członków Centralnego Komitetu [...] lecz mimo wszelkich usiłowań nie udało się go nigdy wyśledzić i schwytać. Teraz jest ciężko ranny. Należy go najpierw wyleczyć, należycie przesłuchać a później kara i tak go nie minie". Z odpowiedzi cara wynika, iż z niecierpliwością oczekiwał zeznań F. Dla Rosjan miały one być kluczem do rozszyfrowania składu i działalności naczelnych władz powstańczych, o których jeszcze wówczas niewiele wiedzieli.

Rannego komisarza przewieziono do więziennego szpitala w L. i otoczono opieką, licząc na wyczerpujące zeznania dotyczące władz powstańczych. Podczas śledztwa, mimo iż skonfrontowano go ze Zdanowiczem, który sam oddał się w ręce wroga i złożył wyczerpujące wyjaśnienia, mimo iż odczytano mu zeznania Romana Rogińskiego, który w śledztwie nie oszczędził F. i wielu innych, F. wykazał hart ducha i siłę woli, powiedział jedynie o sobie samym, nikogo nie wydał. Sentencja wyroku sądu wojennego była następująca: "Podsądny szlachcic Leon Frankowski, jeden z głównych sprawców powstania w Królestwie Polskim i przywódca ruchu zbrojnego na Lubelszczyźnie […] na wszystkie pytania dawał wymijające odpowiedzi, usiłując skryć prawdę i zasłonić te osoby, które brały z nim udział w buncie i powstaniu. […] Sąd postanawia […] szlachcica Leona Frankowskiego ukarać śmiercią przez rozstrzelanie".

Przez cały czas trwania procesu matka F. podejmowała wszelkie starania i uruchomiła wszystkie znajomości, aby ocalić najmłodszego syna. Dzięki niej sprawą F. zainteresował się adiutant wielkiego księcia rotmistrz Kirejew, a akta sprawy miał rozpatrzyć Generalny Audytoriat Polowy. Ten jednak 3 VI 1863 utrzymał w mocy wyrok zapadły w L., z tym jednak zastrzeżeniem, że F. miał być powieszony a nie rozstrzelany, co wynikało z nowych przepisów dotyczących zwalczania ruchu zbrojnego w Król. Pol. Wówczas zrozpaczona matka, padając do nóg, poprosiła o interwencję i łaskę, spotkaną w Łazienkach wielką księżnę, żonę namiestnika Konstantego, lecz ta odmówiła. Ostatnią deską ratunku był car. Odpowiedź na prośbę rodziców o ułaskawienie F. nadeszła z Petersburga na kilka dni przed wykonaniem wyroku, następującej treści: "Leon Frankowski uwolnionym będzie, jeśli osobiście podpisze, że nigdy na przyszłość broni nie podniesie na rządy i cara rosyjskiego" (A. Słotwiński, Unia podlasko-chełmska, s. 18).

W dniu egzekucji, w bramie koszar świętokrzyskich w L. (ob. w miejscu tym znajduje się KUL), za pozwoleniem Chruszczowa, stanęli rodzice skazańca z aktem ułaskawienia i gotową do podpisania deklaracją lojalności. Kiedy ich syn zapoznał się z treścią urzędowego pisma, ucałował rodziców i wypowiedział następujące słowa: "Matko i ojcze tego zrobić nie mogę! Cara Aleksandra nie uważam za monarchę polskiego i nie mogę zdradzić tych, którzy mi wierzyli podczas organizacji i powstania narodowego. Kocham was rodzice, ale kocham więcej Ojczyznę, Polskę! Bądźcie zdrowi" (A. Słotwiński, Unia podlasko-chełmska, s. 18). Dwa razy zakładano mu sznur wisielczy, gdyż za pierwszym razem urwał się. Po egzekucji krakowski „Czas” (nr 154 z 10 VII 1863) napisał: "W chwili egzekucji, Leon był spokojny […] chciał jednakże zginąć, jak żołnierz i żądał zamienienia szubienicy na rozstrzelanie. Po odmownej odpowiedzi wstąpił na szafot […]".

F. zawisł na szubienicy 16 VI 1863 o godzinie 5 rano i pochowany został na miejscu kaźni. Dziś na miejscu jego męczeńskiej śmierci jest pamiątkowa tablica. Grób F. ob. znajduje się na lubelskim cm. przy ul. Lipowej.

Śmierć F., najmłodszego z grona przywódców styczniowego zrywu, wywarła wielkie wrażenie na współczesnych mu działaczach niepodległościowych, publicystach, poetach i prostym chłopie. Powstańcza prasa pisała o nim: "Każdy czuł w tym chłopięciu jakąś wyższość. Gdzie przyczyna tej wyższości? Nie w rozumie lub wymowie. Frankowski nie posiadał wielkich zdolności [...] mówcą, frazeologiem był mniej jak miernym. [...] Ale każdy czuł instynktowo prawie, że pod zszarganym mundurkiem tym bije najgorętsze, najzacniejsze serce, że brak doświadczenia, nauki, stokroć zastępuje w chłopcu tym nieograniczona, bezmierna miłość Ojczyzny" ("Niepodległości", 6 X 1863).

J. Niemojewski, pierwszy biograf F. napisał: "Najwyrazistszy […], przedstawiciel ówczesnych entuzjastów, fanatyków niepodległości, których siłę charakterów uznali nawet wrogowie. […] Był, bojownikiem – żołnierzem z pokolenia nie barwnych mundurów, nie wspaniałych szarż kawaleryjskich, gdy on, cesarz, patrzył, ale z pokolenia, które podjęło czyn zbrojny z drągiem w garści i z wiarą niezłomną, że przelana krew zbliży naród do spełnienia ideału niepodległości".

Bezpośrednio na wieść o śmierci F., służba folwarczna i chłopi zamieszkali w Hliwkach, spontanicznie, w łączności z bólem i tragedią rodziców młodego komisarza, w pobliżu dworu, w przeciągu kilku dni usypali symboliczny grobowiec – kopiec, nosząc ziemię wiadrami i koszykami. Na szczycie kopca matka Leona postawiła żelazny krzyż. W 130 rocznicę jego śmierci kopiec został odnowiony, postawione na nim zostały trzy tablice upamiętniające braci Frankowskich. Julian Sergej stwierdza: "Dla nas mieszkańców Liwek […] kopiec ten jest symbolem patriotyzmu, poświęcenia i miłości dla drugiego człowieka. Taki wzór i przykład pozostawił nam młody Leon Frankowski i wszyscy ci, którzy w tak szlachetny sposób uczcili jego pamięć, budując ten skromny kopiec".


Niemojewski J
., Leon Frankowski, komisarz cywilny i organizator wojskowy woj. lubelskiego w latach 1862-63, „Sprawozdania z posiedzeń Tow. Naukowego Warszawskiego”, Wydz. II nauk historycznych, społecznych i filozoficznych, W. 1937, z. 7-9, s. 127 – autor podaje błędną datę ur. F. - 1843 r.; PSB, t. VII, Kr. 1948-58, s. 93-96 (Zahorska J., Sokulski J.); Kolumna Z. (Nowolecki A.), Pamiątka dla rodzin polskich. Krótkie wiadomości o straconych na rusztowaniach, rozstrzelanych, poległych na placu boju oraz zmarłych w więzieniach, na tułactwie i na wygnaniu syberyjskim 1861-66 r. Kr. 1868; "Kurier Warszawski" 1863, nr 137 z 19 VI; „Czas”1863 nr 154 z 10 VII; „Niepodległości" 1863 z 6 X; „Ojczyzna” 1864, nr 58 z 9 VII; Wyjątki z pamiętnika powstańca. Bitwa pod Słupczą, dnia 8 lutego 1863 r., „Dziennik Warszawski” 1865, nr 150; Giller A., Historia powstania narodu polskiego w 1861-64, T.1, Paryż 1867; Słotwiński A., Wspomnienia z niedawnej przeszłości (1860-71), Kr. 1892; Kraushar A., Kartki z pamiętnika Alkara, Kr. 1913, t. I; Powstanie styczniowe na Lubelszczyźnie. Pamiętniki, red. T. Mencel, L. 1966; Opowiadanie byłego studenta Instytutu Politechnicznego w Puławach, opr. C. Ohryzko-Włodarska, [w:] Spiskowcy i partyzanci 1863 r., red. S. Kieniewicza, W. 1967, s. 389, 625; Szymański K., Z Warszawy i Heidelbergu. Wspomnienia z l. 1843-63, W. 1967, s. 41, 67, 68-70; Roman Rogiński powstaniec 1863 r. Zeznania i wspomnienia, opr. S. Kieniewicz, W. 1983; Podniesiński E., Małe Ojczyzny. Zbiór wspomnień ogrodników i pszczelarzy i ich sympatyków. Część II – region łosicki, S. 2005, s. 161-62; Przyborowski W., Historia dwóch lat : 1861-62, t. V, Kr. 1896; Przyborowski W., Dzieje 1863, Kr. 1897, t. I; Drewnowski I., Chłop polski w powstaniu 1863 r., „Kronika Powszechna” 1911, nr 5; Zieliński S., Bitwy i potyczki 1863-64, Raperswill 1913; Płoski S., O stosunku ludności Podl. do powstania styczniowego, „Przegląd Socjologicz-ny”, t. VII, 1939; Bender R., Ludność miejska Lubelskiego w akcji przedpowstaniowej w l. 1861-62, L. 1961; Tomczyk J., Organizacja cywilno-wojskowa powstania styczniowego w Lubelskim i na Podl., „Rocznik Lubelski” t. VI, 1963; Kieniewicz S., Powstanie styczniowe, W. 1972; Góra S., Partyzantka na Podlasiu 1863-64, W. 1976; Tomczyk J., Przywódcy powstania styczniowego w Lubelskiem i na Podl., L. 1992; Śladkowski W., Miejsce straceń powstańców 1863 r. w L., L. 1993; Powstanie Styczniowe. Materiały i Dokumenty. Korespondencja Namiestników Król. Pol. I - VIII 1863 r., Wr. 1974; Janczewski Z., Majewski K., Awejde O., Daniłowski W., Zeznania śledcze o powstaniu styczniowym, opr. S. Kieniewicz, Wr. 1956; Rozkazy gen. Aleksandra Chruszczowa, naczelnika wojennego Oddz. Lubelskiego z l. 1863-64, oprac. J. Tomczyk, „Roczniki Humanistyczne”, t. XXIV, z. 2, L. 1976, s. 153; APL, Naczelnik Wojenny Oddz. Lubelskiego, sygn. 15, k. 185-187v, 284, sygn. 20, k 7-8; APL, Rząd Gubernialny Lubelski, Akta Tajne, sygn. 109, k. 57; APL, Wydz. Administracyjny, sygn. 1638, k. 12-13, 24-25, 157v-189v, 196, 200; AGAD, Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych, sygn. 259b, s. 152a-153; AGAD, Zarz. Generalny Policmajstra w Król. Pol., sygn. 6255, k. 23v–24; Arch. Par. pw. św. Antoniego w Huszlewie, Księgi Stanu Cywilnego 1839-48, k. 50v-51, nr aktu ur.18. fot. [http://ct.mhk.pl/wps/portal/mhmk/main/strona-artefaktu/?artefactId=%7bD1BBB65F-BEB1-4694-B34A-C4ABC13F91D8%7d; dostęp 29.04.2021.

(autor Tomasz DOBROWOLSKI)