Ur. 27 IX 1925 r. w Repkach (pow. sokołowski), s. Stanisława i Eugenii z Czarkowskich. Jego rodzina od pokoleń zarabiała na życie wykonując zawód młynarski – jak wskazuje przekaz ustny – przynajmniej od poł. XIX wieku. Pierwszym był Aleksander Górski, który dzierżawił młyn wodny w miejscowości Pełch k. Ciechanowca, potem w Bacikach i Bohach. W tym czasie rodzina Górskich dowiedziała się o wakacie na młynie hr. Ludwika Górskiego w Ceranowie. Gdy stawili się na miejscu i podali nazwisko, oferta została natychmiast wycofana. Zapewne właściciele obawiali się możliwych genealogicznych komplikacji. Od 1896 r. Górscy dzierżawili wiatrak dworski u hr. Dorii-Dernałowicza na tzw. Wiatrakowej Górze, znajdującej się pomiędzy Repkami, Skorupkami i Zawadami. Z dokumentu wydanego w 1905 r. dowiadujemy się, że Pan Górski był człowiekiem spokojnym raty dzierżawne płacił regularnie, a wiatrak zostawił w zupełnym porządku. S. Aleksandra – Stanisław ur. w 1883 r. odbył 5-letnią służbę w artylerii konnej w Petersburgu, a potem przez dwanaście l. pracował w Buffalo (strugał śmigła do samolotów). To amerykańskie m. było miejscem, gdzie pracowało bardzo wielu Polaków. Pobyt zaowocował zakupem działek w Repkach, budową domu i pierwszego własnego wiatraku. Na następcę wychował jedynego s. – G. Młyn w 1928 r. przemielał na dobę około 2 ton, co było w tym czasie wydajnością niemal na skalę przemysłową.
G., jak większość pokolenia okresu międzywojennego dorastał szybko, a sielankowe dzieciństwo przerwał wybuch II woj. świat., przekreślając możliwość kształcenia. 1 IX 1939 G. miał rozpocząć edukację w pierwszej klasie gim. w Drohiczynie.
Młyn został przejęty przez Niemców z obowiązkiem przemiału dla okupanta. Obok młyna w piwnicy powstała kantyna oficerska, a nowy nie wykończony jeszcze dom stał się magazynem zbożowym. Rodzina Górskich we wspomnieniach oceniała zachowanie okupantów jako poprawne. G. jako kilkunastoletni chłopak zajmował się czymś w rodzaju księgowości (jego ojciec bał się panicznie urzędników i kontroli) i często musiał stawić czoła licznym kontrolom oficerów niem. Jak wspominał wiecznie straszyli go Treblinką w kontekście nie zgadzającego się stanu magazynu, ale okazało się, że dawali się łatwo wprowadzać w błąd. Odwrotnie było z sowieckimi kontrolerami, ponieważ byli to urzędnicy biegli w rozliczaniu powinności. Zapewne byli oni przyzwyczajeni do niezgadzających się rachunków, a Niemcy raczej nie.
W okresie II woj. świat. młyn w Repkach dzięki dogodnemu położeniu i znacznemu przepływowi osób różnych nacji (Niemcy, Rosjanie, Węgrzy, Żydzi Ukraińcy) stał się lokalnym punktem, gdzie rozwijał się ruch oporu. Kurierzy zostawiali tu tajne przesyłki, ktoś systematycznie odbierał wpłaty na AK, a także co jakiś czas pojawiali się ludzie z W. do przechowania.
1945 r. dla dużej części lokalnej społeczności stał się niewolą, a dla G. traumą do końca życia. Jego wspomnienia zostały opracowane przez kuzynkę Krystynę Matysiak, prezes Sokołowskiego Tow. Społ.-Kult. i opublikowane w biuletynach U nas na Podlasiu.
G. zaczął swoją długą opowieść od słów: 1945 rok, 18 lutego… NKWD zrobiło wtedy w Repkach i okolicach klasyczną brankę, korzystając zapewne z pomocy miejscowych konfidentów. G. wraz z o. Stanisławem znalazł się w grupie, którą Sowieci popędzili w kierunku Sokołowa Podl. O. jednak ze względu na słabą kondycję zwolnili i wrócił do domu. Młody, bo zaledwie 19-letni G. pieszo wraz z innymi dotarł do siedziby UB w Sokołowie Podl., gdzie był nękany ciągłymi przesłuchaniami. Nast. został przewieziony do więzienia na warszawskiej Pradze przy ul. 11 Listopada. W 2-osobowej celi było ich 18-tu. Na obiad dostawali nie nadające się do jedzenia okraszone olejem wysłodki w brudnych glinianych misach. Po tygodniu znaleźli się w obozie w Rembertowie, gdzie do jedzenia dostawali ziarna kukurydzy, co ocenili jako lepsze traktowanie. Rodzina nie wiedziała gdzie trafił, szukali go w aresztach i więzieniach w S. i w Sokołowie Podl. W Niedzielę Palmową razem z setkami innych Polaków został załadowany do pociągu, który ruszył na wschód. Tuż przed wyjazdem z Rembertowa znalazł go o. Pożegnali się wzrokiem. Jak wspomina: W pociągu Sowieci zabrali mi buty, dalej jechałem tylko w onucach. Męczył nas straszny głód. Co dwa, trzy dni dostawaliśmy po jednym śledziu prosto z beczki, pół litra wody prosto z rzeki. (…) Zlizywaliśmy wilgoć zbierającą się na ścianach wagonu. Codziennie pociąg się zatrzymywał i wyrzucano na pobocze nagie zwłoki zmarłych – nagie, bo żywi zabierali ubrania dla siebie. (…) Jechaliśmy 32 dni. Tak G. znalazł się na „nieludzkiej ziemi” jak tysiące innych Polaków. W tym miejscu należy przypomnieć wspomnienia Józefa Czapskiego, malarza i pisarza pod tym właśnie tytułem, które są opowieścią o cierpieniach jakie zgotował światu sowiecki aparat wyzysku i przemocy.
G. pracował ciężko w tajdze przy wyrębie i wywózce drzewa. Więźniowie byli podzieleni na trójki, a każda miała do wycięcia pas leśny szerokości 20 m i długości 1 km. Wszystkim więźniom dokuczał głód, ciężka praca, choroby i bardzo niskie syberyjskie temperatury, a wzmacniała to niewiedza, co będzie dalej. G. na Syberii spędził cały r. przerzucany z „kaszaja” do „kaszaja”, nie wiedząc, w jakich warunkach spędzi następne dni, jak długo przyjdzie mu żyć na Syberii. Nie było przecież procesów i wyroków. Za mieszkanie więźniowie mieli baraki i ziemianki. Spali na gołych deskach piętrowych prycz. G. przebywał w pięciu obozach, w każdym było ok. 400-700 więźniów. NKWD próbowało go namówić, w zamian za podwójną porcję chleba, aby donosił na współwięźniów. Gdy odmówił, wściekły sowiecki oficer chwycił broń i przystawił mu do czoła. Jednak nie strzelił, tylko uderzył i przeklinał.
Pewnego dnia po powrocie z codziennej ciężkiej pracy wezwano więźniów na plac. Wyczytywana nazwiska zwolnionych. G. wśród nich nie było, a taką sytuację przeżył jeszcze raz. Dopiero za trzecim razem do ziemianki wpadł więzień - Rumun z okrzykiem: „Górski Georgij! Domoj jedziesz”. G. wrócił do domu 18 II 1946 r., a więc dokładnie minął r. od tych dramatycznych dla niego wydarzeń. Ten wysoki mężczyzna schudł o 42 kilogramy. Dla rodziców największym szczęściem było to, że s. wrócił do domu. Chudy, wycieńczony, ale żywy. Przez jakiś czas spał na podłodze, ponieważ nie mógł zasnąć w miękkiej pościeli. Jako sybirak i potencjalny wróg klasowy znalazł się po drugiej stronie oficjalnego nurtu. W l. 50-ych zaliczył kolejne śledztwa i więzienie w S. i W., gdzie był straszony wizją wieloletniej pracy w kamieniołomach. Śledztwo nie zakończyło się wyrokiem, dzięki godnej postawie obrońcy z urzędu. Powołanie do Lud. WP, było dla G. epizodem. Ignorował wszelkie wojsk. regulaminy, bo jak mówił: czego człowiek po Syberii może jeszcze się bać.
W 1958 r. G. zawarł związek małż. z Lidią Starzewską. Byli rodzicami: s. Bernarda (ur. 1959 r.), c. Iwony (ur. w 1960 r.) i s. Włodzimierza (ur. w 1968 r.).
W okresie l. 60-tych i 70-tych młynarstwo stało się zupełnie deficytową działalnością. Dozwolone były jedynie ograniczone usługi z urzędową niską ceną. Z liczby czterdziestu kilku młynów zarejestrowanych w powiecie sokołowskim zostało tylko kilka, w tym młyn Górskich. L. 80-te przynoszą zmiany i w gospodarce i polityce. Młyn G. stał się miejscem, gdzie gospodarz razem z s. Bernardem aktywnie uczestniczył w różnych formach wydarzeń tego czasu poprzez stan wojenny, podziemie, pierwsze wybory, nowe związki, samorządy, gazety. G. jako pierwszy zdecydowanie odrzucił Lecha Wałęsę, oskarżając go o zdradę sierpniowych ideałów. Był zwolennikiem ciężkiej i ekstremalnej pracy, w której widział sens i jakiś szczególny wymiar. Szanował tych, którzy w życiu ciężko pracowali, a jednocześnie pogardzał takimi, którzy szukali lekkiego chleba. Jak wspomina s. Bernard całe l. „terroryzował” klientów młyna i sąsiadów, podsuwając im do podpisu różnego rodzaju protesty, apele, listy. Nie tolerował ateistów. W poł. l. 80-tych. na działce ofiarowanej przez G. została zbudowana w centrum Repek świątynia jako wotum wdzięczności za powrót z Syberii.
G. od 1993 r., po ustrojowych zmianach w Polsce, działał aktywnie w Kole Związku Sybiraków w Sokołowie Podl., a nast. w powołanym w VIII 1997 r. przez ZG. Związku w Zarz. Oddz. Związku Sybiraków. Był odznaczony m.in. Krzyżem Zesłańców Sybiru. W 2005 r. był też fundatorem tablicy upamiętniającej tragiczne losy mieszkańców gm. Repki zesłanych na Syberię, natomiast Sybiracy rejonu Sokołowa Podl. ofiarowali wtedy nowy krzyż.
Zm. 11 VII 2016 r. i spoczął w rodzinnym grobowcu na cm. w Szkopach, na którym wyryto słowa: „Młynarz – Sybirak”. Ciepłe słowa o Zmarłym wypowiedział ks. Włodzimierz Tendorf zaprzyjaźniony z rodziną od wielu l.: Zdzisław Jerzy i jego ż. Lidia swoim życiem ukazywali tajemnicę silnej wiary. Zmarły rozumiał cierpienie, zostanie nam w pamięci jego zawierzenie Bogu do końca, ukochanie Polski i wiele dobra, które uczynił siłą wiary. Obecnie rodzinną tradycję Górskich podtrzymuje jego s. Bernard, właściciel firmy Młyn Zbożowy „Bracia Górscy”, wspierający wzorem swoich przodków wszelkie lokalne inicjatywy. Zakład zaopatruje wiele podmiotów w różne gatunki mąki, które cieszą się popularnością i uznaniem wśród konsumentów. Idzie z duchem czasu, wprowadza nowoczesne pomysły i odważne rozwiązania.
Górski B., Młynarstwo od zawsze, (w:) Rzemiosło w tradycji Sokołowa, [zesp. red. Władysław Piecyk et al.], Sokołów Podl. 2008, s. 87-91; Górski B., Znani? Nieznani? - Stąd, rozm. przepr. Jadwiga Ostromecka, „Wieści Sokołowskie? 2012, nr 46, s. 10; Grużewska J., Jak historyk został młynarzem, „Życie Sokołowa” 2006, nr 222 (22 wrzesień), s. 1, 12-13; Matysiak K., Ludzie ludziom... - wspomnienia Jerzego Górskiego. Cz. I, „U nas na Podlasiu” nr 28 (2012), s. 38-41; Matysiak K., Ludzie ludziom... - wspomnienia arch. Jerzego Górskiego. Cz. II, „U nas na Podlasiu” nr 29 (2013), s. 48-51; Ostromecka J., Zmarł ostatni Sybirak Ziemi Repkowskiej, „Niedziela Podlaska”, 2016, nr 32, s. 7; Sokołowskie biografie, Cz. 4, [zespół redakcyjny w składzie: Roman Domański, Krystyna Matysiak, Agata Mosiej, Wanda Wierzchowska], Sokołów Podl. 2017; Nowoczesny młyn z tradycjami, „Tygodnik Siedlecki” 2009, nr 8, s. 9; Szumowski B., Faceci w bieli, „Kraina Bugu”, nr 18 (2017), s. 30-40. Górski B., Zdzisław Jerzy Górski młynarz z Repek, maszynopis.
(autor Andrzej PRZĄDKA)