BIELECKI

Ur. się 12 IX 1926 r. w Mokobodach, zm. 23 VII 2022 r. w S. S. Aleksandra, również szewca. O. m. in. Mariusza – też szewca.

7 III 1997 r. B. udzielił obszernego wywiadu Sławomirowi Kordaczukowi – dziś dyrektorowi Muz. Regionalnego w S. – wówczas kustoszowi wymienionej placówki. Wywiad został nagrany na dwóch kasetach magnetofonowych i teraz, po 25 l., spisany przez archiwistę. Oto wybrane fragmenty wypowiedzi B., ukazujące także tragiczne przejścia B. podczas II woj. świat.:

Ja zawód zdobyłem za okupacji, już byłem półtora roku w terminie. Bo mój ojciec był szewcem. Ale robił tylko sezonowo zimową porą, a latem prowadził budowę dróg. Tutaj, na terenie powiatu siedleckiego, sokołowskiego, węgrowskiego. Wytyczał drogę, to znaczy niwelację zrobił i ludzie to zrobili, tylko dozorował. […]

Za okupacji żyło się jak w teatrze, trzeba było wiedzieć, jak Niemca obskoczyć, by był zadowolony i Polacy mieli spokój. […] Niemcy przysłali takie zawiadomienie, że potrzeba tyle i tyle furmanek, na ten i na ten dzień! No i sołtys nakazywał kilku gospodarzy, i każdy musiał pojechać. I ja do tego obozu [niemiecki obóz dla jeńców radzieckich w Podnieśnie w gm. Suchożebry – S.K., V.M.] byłem przez sołtysa wzięty na furmankę. Miałem najładniejszego konia wtenczas, to ja tylko z samym komendantem jeździłem. Inni furmani do zachodu słońca jeździli, a ja tylko do piętnastej. W Podnieśnie transport ludzi, tych Rosjan szedł. On mi każe na nich jechać! Koniem prosto na nich. Ale koń ludzi omija. On złapał bat i tym batem konia. Koń stanął na zadnich nogach, a przednie w górę. On się zląkł, że koń się przewróci do tyłu i dał mi spokój. Już później nie kazał jechać. […]

A tamci pojechali do środka obozu i wywozili tych nieżywych! Tam były rowy pokopane w lesie i ich kładli tak, na krzyż. Chlorem ich zalewali i potem przysypywali ziemią. To wszystko robili Rosjanie, ci, co jeszcze chodzili. Dowódca ich pilnował. Jeńcy byli pod gołym niebem, na śniegu. Później dołki takie wygrzebali. Mieli we dwóch pałatki, to jakoś się złączyło i tak na tym siedzieli. Musieli się jeden od drugiego ogrzewać. Obóz taki normalny, w polu. Bydlęce życie było takie. Tam nie było nawet korzonka na ziemi! Nawet trawka nie urosła! Jak trawka urosła, to oni wygrzebywali i tym się żywili. Było tak, jak się dla konia obrok wzięło, wjechało na ten teren, to oni podlatywali i tę sieczkę łapali. Tam było tak, że jeden drugiego zjadał! Który umarł, to mu pośladki powyrzynali i na surowo jedli!

Kilka l. przed śmiercią nadal czynny zawodowo 93-letni B. udzielił wywiadu redaktorowi Andrzejowi Woźniakowi - Oto najstarszy szewc w Polsce: Mam 93 lata i ciągle kleję. Fragmenty rozmowy wraz z komentarzem przeprowadzającego wywiad ukazały się na pierwszej stronie „Super Expressu” 4 VI 2019 r. Na dołączonych zdjęciach widać starszego, pogodnego pana w miejscu pracy – w szewskim fartuchu, otoczonego profesjonalnym sprzętem, z naprawianym butem w ręku. Z charakterystyki zamieszczonej w opisie i dialogach wyłania się nietuzinkowa postać mistrza jednego z ginących już zawodów:

Dźwiga na karku już dziesiąty krzyżyk, ale nie wyobraża sobie życia bez dratwy i zapachu kleju do butów. […] mógłby siedzieć w domu i doglądać prawnuków, ale on każdą chwilę pragnie spędzić w swoim zakładzie szewskim, w piwnicach bloku przy ul. Batorego 1. Nie klnie jak szewc, nie pije i nie pali. Nie nosi okularów, igły nawleka bez problemów. Jego sprawne ręce czynią cuda. Swój zakład prowadzi od 1983 roku. Wcześniej pracował w spółdzielni rzemieślniczej. Ojciec pana Nataliusza był szewcem i fach przekazał w ręce syna.

»– Nie wyobrażam sobie innej pracy. Nie zrezygnuję z klejenia butów dopóki pozwoli mi na to zdrowie. Chciałbym obchodzić setne urodziny w warsztacie. Nie ma butów, których bym nie naprawił. Dlatego kolejki u mnie są długie. Pracę rozpoczynam o 9.00 rano. Przynoszę sobie kanapki i wodę mineralną. I tak cały dzień, aż do 17.00. Uwielbiam kontakty z ludźmi. Opowiadam klientom różne historie z mojego życia« – mówi najstarszy szewc w Polsce.

»– Nataliusz jest wspaniały« – pan Kazimierz (78 l.), sąsiad 93-latka uśmiecha się szeroko. »– Ciągle uśmiechnięty, pogodny i kulturalny. Każdy, kto był u niego raz na pewno do niego wróci – dodaje«.

B. był wybitną osobowością siedlecką, należał do ludzi wyjątkowych, zupełnie niepasujących do jakże popularnej obecnie małostkowości, panoszącego się chamstwa i wszechobecnej agresji – podobno nigdy z nikim się nie pokłócił. Ludzie przychodzili do zakładu nie tylko z butami do naprawy, lecz także ze względu na przyjazną atmosferę, jaka tam panowała i dobrą energię, którą roztaczali wokół siebie o. i s. W ostatnich l. życia B. nie przychodził już do pracy – pokonanie niewielkiego odcinka, polegające na przejściu na drugą stronę ulicy, okazało się niemożliwe nawet przy użyciu chodzika.

B. zm 23 VII 2022 r. Pogrzeb odbył się we czwartek, 28 VII. Urna z prochami została złożona do rodzinnego grobowca na cm. Centralnym w S. przy ul. Cmentarnej 46. Kilka mies. wcześniej pochowano w nim szczątki Mariusza Bieleckiego (18 VIII 1954 r. – 7 XII 2021 r.). Spoczywa tam również Helena Bielecka (28 IV 1935 r. – 3 XII 2014 r.) – ż. B. i matka Mariusza – oraz 5 innych osób (Andrzej Bielecki, Kacper Olesiejuk, Marianna Olesiejuk, Bronisława Zwolińska, Dominik Zwoliński). Adres grobu: 29/4/6.


Kordaczuk S., 100 spotkań z historią. Chłopcy tamtych dni, Muzeum Okręgowe, S. 1997, s. 13; WOZ, Oto najstarszy szewc w Polsce: Mam 93 lata i ciągle kleję, „Super Express”, 4 VI 2019, https://www.se.pl/wiadomosci/polska/mam-93-lata-i-ciagle-kleje-aa-zBTu-N6Bd-tNaa.html [dostęp 1.10.2022]; Wywiad przeprowadzony z Nataliuszem Bieleckim przez Sławomira Kordaczuka 7 III 1997 r. Kasety z nagraniami nr 22 i 23 znajdują się w prywatnym arch. Sławomira Kordaczuka.

(autorzy Violetta MACHNICKA, Sławomir KORDACZUK)