GOWACKI Aleksander


Ur. 20 VIII 1847 na plebanii w Hrubieszowie, gdzie gospodarował ks. par. hrubieszowskiej, Feliks Troszczyńskiej, krewny ze strony m. Olka, Apolonii z d. Trembińskiej. O. był Antoni Głowacki - oficjalista dworski h. Prus.


Autor takich powieści jak: Placówka (1886), Lalka (1890), Emancypantki (1894), Faraon (1895), Dzieci (1909), nowel i opowiadań: Anielka, Antek, Kamizelka, Katarynka, Nawrócony, Omyłka, Powracająca fala, Przygoda Stasia, Sieroca dola, Ze wspomnień cyklisty, publicystyki felietonowej, powstającej w latach 1874-1911 i w większości opublikowanej w ramach Kronik (1956-1970).

Wcześnie osierocony przez oboje rodziców, dorastał głównie w Puławach u babki, Marcjanny Trembińskiej, a nast. w L. u ciotki Domiceli Olszewskiej.

W II 1862 G. przybył wraz ze swym starszym o 13 l. bratem i opiekunem do S. Leon otrzymał posadę nauczyciela geografii, historii oraz łaciny w Szk. Pow. w S. - obecnie jest to budynek IV LO im. Stanisława Żółkiewskiego przy ul. S. Konarskiego 1. O czasach szkolnych G. pisał m.in. Jan Dobrzański w r. 1949: „[…] wakacje 1861 r. trwały dłużej w porównaniu z innymi latami. Szkoły bowiem z powodu ówczesnych niepokojów w kraju były zamknięte, otwarto je dopiero z początkiem drugiego półrocza 1861/62. Siedlecka, jak doniósł dyrektorowi gimnazjum gubernialnego w Lublinie jej nadzorca Jeleniew, otwarta została 31 stycznia 1862 r., a naukę rozpoczęto w dniu następnym. Do szkoły zapisało się 311 uczniów. Rok szkolny stosownie do rozporządzenia Komisji Rządowej Wyzn. Rel. i Ośw. Publ. zakończono 30 lipca 1862. Pobyt zatem Aleksandra Głowackiego w szkole siedleckiej trwał równo pół roku”.

Jesienią 1862 bracia Głowaccy przenieśli się do Kielc, ponieważ Leonowi zaproponowano posadę nauczyciela w kieleckim Gim. Męskim Klasycznym.

Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, 16-letni G. wraz z grupą kolegów po prostu uciekł do powstańców i los sprawił, że niebawem, na początku VIII 1863, znowu znalazł się blisko S., w okolicy wsi Białki, gdzie doszło do starcia pomiędzy niewielką grupą powstańców i silnym oddziałem wojsk rosyjskich, przemieszczających się z Węgrowa do Łukowa.

Nieprzytomny i ranny G. trafił do siedleckiego szpitala (dziś: Szpital Miejski przy ul. Starowiejskiej 15), po czym został aresztowany i tylko dzięki dobrze zorganizowanej pomocy ze strony rodziny uniknął poważnych konsekwencji za młodzieńczy idealizm.

Udział w powstaniu pozostawił bolesne ślady zarówno w ciele, jak i w psychice wrażliwego młodzieńca. Oczy osmalone prochem („był podoficerem przy prochu, woził ładunki w pace”) stały się nadwrażliwe na światło i zmuszały do noszenia przyciemnionych okularów. Z upływem czasu pogłębiała się dokuczliwa agorafobia (lęk przestrzeni), a nieszczęścia, które spadły na wielu „buntowników” (śmierć, kalectwo, więzienia, zsyłki, konfiskaty majątków) utwierdzały G. w przekonaniu, że był to zryw przedwczesny i źle zorganizowany. Również choroba psychiczna brata Leona (zm. w 1907 w L. w szpitalu na oddziale dla obłąkanych), działacza Miejskiego Komitetu Czerwonych w W., wynikła i rozwinęła się w efekcie przegranego powstania i stanowiła najpoważniejszą, osobistą tragedię młodego sieroty.

Jako ciekawostkę należy potraktować fakt, iż pierwszy opublikowany i zachowany tekst 17-letniego Aleksandra związany był - przynajmniej tytułem i podpisem - właśnie z S. Pod koniec 1863 redaktor „Kuriera Niedzielnego”, Aleksander Niewiarowski, apelował do czytelników prosząc ich, aby przysłali jakiś „sążnisty rozmiarem a piorunowy duchem artykuł”, ponieważ na zbliżające się święta bożonarodzeniowe musi wydać, dzień po dniu, aż trzy numery pisma. Wówczas niejaki Jan w Oleju nadesłał tekst zatytułowany Korespondencja… siedlecka!, opublikowany z datą 10 I 1864. Takim samym ps. (Jan w Oleju prawdopodobnie wiąże się z ul. Olejną, przy której G. mieszkał w domu Olszewskich w L.) opatrzone są również dwa kolejne artykuły - Żywot Jana w Oleju i dwuczęściowe Pamiętniki śp. Jana w Oleju, zamieszczone w „Kurierze Świątecznym” w 1866, jako że w 1864 „Kurier Niedzielny” zmienił tytuł i redaktora.

Do S. i motywu powstańczego G. powracał wielokrotnie już jako Bolesław Prus w literaturze pięknej: Grzechy dzieciństwa - Kazio Leśniewski również „chodził do szkół siedleckich”; Omyłka - scena spotkania matki z rannym Włodkiem jest przypomnieniem spotkania Aleksandra z ciotką Domicelą Olszewską w domu sędziego Gaspara Drylla w 1863; Placówka - akcja rozgrywa się nad rzeką Białką. Rzeczywistym odpowiednikiem Białki z Placówki jest rzeka Czachówka, przepływająca niedaleko Nałęczowa, natomiast nazwa Białka stanowi aluzję do nazwy wsi Białki, leżącej 2 km na południe od Siedlec; Emancypantki - fragment rozmowy pani Karoliny Latter z Magdaleną Brzeską: „- Gdzie pani chce jechać? - Wszystko jedno… gdziekolwiek… do Częstochowy, do Piotrkowa, do Siedlec…”.

I znacznie częściej, w felietonistyce - zwykle są to nawiązania krótkie, jedno- lub kilkuzdaniowe - tworzonej przez niemal 40 l., ponieważ Prus to również „najlepszy i najsumienniejszy kronikarz dziewiętnastowiecznej Warszawy”.

Najwięcej krytycznych uwag poświęcił felietonista siedleckim pożarom, które dość regularnie (1854, 1865, 1874) nawiedzały i niszczyły tę „dziką okolicę globu ziemskiego”, uporczywie odbudowywaną z drewna, co sprzyjało kolejnym kataklizmom i było zjawiskiem tak naturalnym, według prowokującego czytelników kronikarza, niczym widok „kwitnących bzów i kasztanów, kolorowych pończoch u dam, prunelowych kamaszy u mężczyzn” oraz „dojrzewanie zboża w lecie lub padanie śniegu w zimie”.

W 1875 dowcipny korespondent warszawski wybrał się koleją do L. i S. ze świadomością, że „ludziom na tym świecie trafiają się i większe nieszczęścia”, po czym ironicznie opisał swoje obserwacje i refleksje w „Kurierze Warszawskim”: „Do największych oryginalnych osobowości [Siedlec] należy system odświeżania mieszkań. Wiadomo, że stare budowle przesiąkłe są szkodliwymi miazmatami, że napełnione są pluskwami, myszami i innym robactwem i że wreszcie ludzie myślący suszą sobie głowy nad wynalezieniem sposobów, które by niszczyły te felery. Otóż siedlczanie wynaleźli taki sposób, jeden wprawdzie, ale ogólny, który polega na tym, ażeby miasto co jedenaście lat puszczać z dymem.

Dzienniki krzyczą na Siedlce, aby czym prędzej zaopatrzyły się w straż ogniową, bądź ochotniczą, bądź najemną, dowodząc tym samym, że nie rozumieją wielkiej idei odświeżania lokalów, która tkwi nie tylko w głowach obywateli tamtejszych, ale nawet w terytorium zamieszkiwanym przez nich.

Na cóż się bowiem zda straż ogniowa z jej drabinami, toporami, brandmajstrami i sikawkami, jeżeli wody nie będzie? A w Siedlcach właśnie wody nie ma! Tłomacząc się dokładniej, musimy dodać, że tylko siedleckie studnie wody są pozbawione, w piwnicach bowiem domów tamtejszych jest jej aż zanadto.

Ciężka ta niedogodność, która od fundamentów trapi miasto dałaby się wprawdzie usunąć za pomocą asfaltu i drenów, ale… nie w Siedlcach. Po zaprowadzeniu drenów w domach, celem ściągnięcia wody z piwnic, mógłby kto wpaść na pomysł zaprowadzenia drenów w głowach obywateli, celem usunięcia wody z mózgów, no - a bez niej czymże by została fenomenalna rasa siedlczan? Zresztą inny jeszcze wzgląd przemawia za nieosuszaniem gruntów. Dajmy na to, że skutkiem zaprowadzenia straży, miasto nie będzie mogło odświeżać się za pomocą ognia, to na jakiejże drodze odświeży się w przyszłości, jeżeli przez usunięcie wody z piwnic zapobiegnie się zawalaniu domów?... Trzeba przecież i dla idei pozostawić jakąś furtkę!”.

Spośród wielu siedleckich atrakcji największe wrażenie zrobiły na młodym Prusie więzienie i brama czy też dzwonnica miejska, o czym można przeczytać również w „Kurierze Warszawskim” z 1875: „Najmonumentalniejszym gmachem w Siedlcach jest więzienie systemu celkowego. O ile system ten umoralnia więźniów, nie domyślamy się, prawdopodobniejszym jest, że ich do reszty ogłupia.

Jest tu także (naturalnie w mieście, nie w więzieniu) duża dzwonnica koloru cytrynowego, formą przypominająca bramę tryumfalno-wjazdową, która posiada własność wprowadzania w błąd osoby nieznające miasta, a przybywające do niego od strony rogatki warszawskiej. Brama ta, a raczej dzwonnica, jest zanadto wydatną, aby nie miała zaabsorbować całej uwagi podróżnika, który, zajęty nią wyłącznie, nie patrzy ani na prawo, ani na lewo i sądzi, że miasto zaczyna się dopiero poza nią. Smutne rozczarowanie! Dość bowiem stanąć przy cytrynowym budynku, aby przekonać się, że poza nim nie ma nic, a przed nim niewiele”.

Do swoistych osobliwości siedleckich zaliczył Prus również… kompletną nudę, wynikającą z braku jakichkolwiek działań integrujących miejscową społeczność: „Kilkogodzinny pobyt w Siedlcach przekonywa wędrowca, że jeżeli z jednej strony wielkość bramy owej nie odpowiada wielkości znajdującego się około niej grodu, to z drugiej strony nie dorównywa także ogromowi nudów stale goszczących w mieście ani nieglaźności jego mieszkańców.

Że tak jest, temu chyba nie zaprzeczą siedlczanie. Cóż to bowiem za ludność, która się nie uczy, nie bawi, a nawet prawie nie zna ze sobą? Po wielu ceregielach ledwie że się zdobyto na jakieś widowisko amatorskie, prawdopodobnie pierwsze i ostatnie w tym roku, a jedyne, które pozwoli mieszkańcom zajrzeć sobie w oczy i zetknąć się choćby łokciami”.

W dorobku publicystycznym Prusa ważnym motywem siedleckim jest tekst Z powodu siedleckich wypadków, wydany w 1907 w Kr., w publikacji Na nową szkołę. Książka zbiorowa, odnoszący się do dwudniowych zamieszek ocharakterze rewolucyjnym z 1906, krwawo stłumionych przez wojsko. Otofragment: „Do miasta liczącego około 30 tysięcy mieszkańców, a zabezpieczonego przez pułk piechoty i pułk kawalerii, jakoby wpadło - p i ę t n a s t u (lub szesnastu) rewolucjonistów i - zaczęło strzelać do oficerów i żołnierzy, notabene - nikogo nie trafiając. W odpowiedzi na to sprowadzono jeszcze jeden pułk piechoty, kilka armat i… rozpoczęto strzelaninę, trwającą bez mała dwie doby. W ciągu tego czasu wyrzucono mnóstwo pocisków karabinowych, część armatnich, zburzono, spalono lub uszkodzono kilkanaście domów zamieszkałych, a nareszcie raniono parę setek i zabito kilkadziesiąt osób nieuzbrojonych, i nie tylko niemyślących o napadzie na wojsko, ale nawet o własnej obronie…”.

Odniesień siedleckich w twórczości Bolesława Prusa jest stosunkowo dużo, bo też S., nieco przekornie nazwane przez felietonistę „bezwodną stolicą Podlasia” i „ogniskiem podlaskiej cywilizacji”, za każdym razem utrwalały się w pamięci pisarza jako miejsce nieobojętne zdarzeniowo, obrazowo i emocjonalnie.

G. zm. 19 V 1912 w swoim skromnie umeblowanym mieszkaniu przy ul. Wilczej 12 w W., mieszczącym się w zadbanej kamienicy, należącej do Władysława Marzyńskiego. Został pochowany na cm. Powązkowskim w W. w kwaterze nr 209. Na nagrobku pisarza widnieje napis wykonany przez rzeźbiarza Stanisława Jackowskiego: serce serc.

Od 8 XII 2017 Muz. Bolesława Prusa w Nałęczowie (filia Muz. Literackiego w Nałęczowie, będącego jednym z oddz. Muz. Lubelskiego w L.) znajduje się w budynku dawnej Ochrony im. Adama Żeromskiego przy ul. Stanisława Augusta Poniatowskiego 39. Wcześniej pamiątki biograficzno-literackie po pisarzu były dostępne w nałęczowskim Pałacu Małachowskich, gdzie 3 XII 1961 nastąpiło oficjalne otwarcie muzeum powołanego do życia z inicjatywy prof. dr. hab. Feliksa Araszkiewicza.

 

Dobrzański J., Czasy szkolne Bolesława Prusa w świetle źródeł archiwalnych, „Roczniki Humanistyczne”, 1949, s. 165-184; Machnicka V., Bolesław Prus w Siedlcach i o Siedlcach, S. 2009; Machnicka V., Peryfrazy Bolesława Prusa, S. 2011; Tokarzówna K., Fita S., Bolesław Prus 1847-1912. Kalendarz życia i twórczości, red. Z. Szweykowski, W. 1969; Pisma Bolesława Prusa, red. I. Chrzanowski, Z. Szweykowski, t. I-XXVI, W. 1935-1936; Prus B., Kroniki, oprac. Z. Szweykowski, t. I-XX, W. 1956-1970; Prus B., Pisma, red. Z. Szweykowski, t. XXVII-XXIX, W. 1950; Prus B., Z powodu siedleckich wypadków, [w:] Na nową szkołę. Książka zbiorowa, Kr. 1907, s. 6-12.

(autor Violetta MACHNICKA)